poniedziałek, 13 marca 2017

To nie Konstytucja zgotowała nam ten los

Ostatnio czytam - także wśród ludzi, których wiedzę i inteligencję cenię, a nawet podziwiam - że Konstytucja z 1997 r. okazała się porażką; że posiadała zbyt marne bezpieczniki przeciwko władzy, która idzie prostą ścieżką do dyktatury i bezprawia. 

Opinie te wynikają z przekonania, iż skoro Konstytucja jest najwyższym aktem prawa w Polsce, to powinna zawierać rozwiązania w pełni uniemożliwiające demontaż państwa prawa i swobód obywatelskich. Założenie to jest co do zasady słuszne, albowiem Konstytucja faktycznie powinna zawierać takie postanowienia. Moim zdaniem jednak twierdzenia jakoby to właśnie ustawa zasadnicza ponosiła winę (przez niedostateczne domknięcie systemu demokratycznego) za obecną sytuację (albo część winy) jest całkowicie nieuprawnione. Postaram się to wyjaśnić - dla jasności przekazu - w dwóch punktach.

1. Konstytucja zawiera bezpieczniki
Zacznijmy od kwestii banalnej - otóż Konstytucja zawiera postanowienia uodparniające system demokratyczny na ataki rozmaitego bezprawia, dokonywane zresztą na różnych poziomach. W ciągu tych kilkunastu miesięcy rządów Jarosława Kaczyńskiego, jako przydatne należałoby wskazać przede wszystkim następujące artykuły KRP:

Art. 2.
Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.

Art. 7.
Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa.

Art. 10.
  1. Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej.
  2. Władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat, władzę wykonawczą Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej i Rada Ministrów, a władzę sądowniczą sądy i trybunały.
Art. 14.
Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu.

Art. 31.
  1. Wolność człowieka podlega ochronie prawnej.
  2. Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje.
  3. Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
Art. 42.
  1. Odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto dopuścił się czynu zabronionego pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia. Zasada ta nie stoi na przeszkodzie ukaraniu za czyn, który w czasie jego popełnienia stanowił przestępstwo w myśl prawa międzynarodowego.
  2. Każdy, przeciw komu prowadzone jest postępowanie karne, ma prawo do obrony we wszystkich stadiach postępowania. Może on w szczególności wybrać obrońcę lub na zasadach określonych w ustawie korzystać z obrońcy z urzędu.
  3. Każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu.
Art. 45.
  1. Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd.
  2. Wyłączenie jawności rozprawy może nastąpić ze względu na moralność, bezpieczeństwo państwa i porządek publiczny oraz ze względu na ochronę życia prywatnego stron lub inny ważny interes prywatny. Wyrok ogłaszany jest publicznie.
Art. 54.
  1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
  2. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. Ustawa może wprowadzić obowiązek uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub telewizyjnej.
Art. 61.
  1. Obywatel ma prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne. Prawo to obejmuje również uzyskiwanie informacji o działalności organów samorządu gospodarczego i zawodowego a także innych osób oraz jednostek organizacyjnych w zakresie, w jakim wykonują one zadania władzy publicznej i gospodarują mieniem komunalnym lub majątkiem Skarbu Państwa.
  2. Prawo do uzyskiwania informacji obejmuje dostęp do dokumentów oraz wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów, z możliwością rejestracji dźwięku lub obrazu.
  3. Ograniczenie prawa, o którym mowa w ust. 1 i 2, może nastąpić wyłącznie ze względu na określone w ustawach ochronę wolności i praw innych osób i podmiotów gospodarczych oraz ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa.
  4. Tryb udzielania informacji, o których mowa w ust. 1 i 2, określają ustawy, a w odniesieniu do Sejmu i Senatu ich regulaminy.
Art. 180.
  1. Sędziowie są nieusuwalni.
  2. Złożenie sędziego z urzędu, zawieszenie w urzędowaniu, przeniesienie do innej siedziby lub na inne stanowisko wbrew jego woli może nastąpić jedynie na mocy orzeczenia sądu i tylko w przypadkach określonych w ustawie.
Art. 190.
  1. Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne.
  2. Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawach wymienionych w art. 188 podlegają niezwłocznemu ogłoszeniu w organie urzędowym, w którym akt normatywny był ogłoszony. Jeżeli akt nie był ogłoszony, orzeczenie ogłasza się w Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej "Monitor Polski".
Art. 194.
  1. Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm na 9 lat spośród osób wyróżniających się wiedzą prawniczą. Ponowny wybór do składu Trybunału jest niedopuszczalny.
  2. Prezesa i Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Art. 195.
  1. Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji.
  2. Sędziom Trybunału Konstytucyjnego zapewnia się warunki pracy i wynagrodzenie odpowiadające godności urzędu oraz zakresowi ich obowiązków.
  3. Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w okresie zajmowania stanowiska nie mogą należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej nie dającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów.
Art. 235.
  1. Projekt ustawy o zmianie Konstytucji może przedłożyć co najmniej 1/5 ustawowej liczby posłów, Senat lub Prezydent Rzeczypospolitej.
  2. Zmiana Konstytucji następuje w drodze ustawy uchwalonej w jednakowym brzmieniu przez Sejm i następnie w terminie nie dłuższym niż 60 dni przez Senat.
  3. Pierwsze czytanie projektu ustawy o zmianie Konstytucji może odbyć się nie wcześniej niż trzydziestego dnia od dnia przedłożenia Sejmowi projektu ustawy.
  4. Ustawę o zmianie Konstytucji uchwala Sejm większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.
  5. Uchwalenie przez Sejm ustawy zmieniającej przepisy rozdziałów I, II lub XII Konstytucji może odbyć się nie wcześniej niż sześćdziesiątego dnia po pierwszym czytaniu projektu tej ustawy.
  6. Jeżeli ustawa o zmianie Konstytucji dotyczy przepisów rozdziału I, II lub XII, podmioty określone w ust. 1 mogą zażądać, w terminie 45 dni od dnia uchwalenia ustawy przez Senat, przeprowadzenia referendum zatwierdzającego. Z wnioskiem w tej sprawie podmioty te zwracają się do Marszałka Sejmu, który zarządza niezwłocznie przeprowadzenie referendum w ciągu 60 dni od dnia złożenia wniosku. Zmiana Konstytucji zostaje przyjęta, jeżeli za tą zmianą opowiedziała się większość głosujących.
  7. Po zakończeniu postępowania określonego w ust. 4 i 6 Marszałek Sejmu przedstawia Prezydentowi Rzeczypospolitej uchwaloną ustawę do podpisu. Prezydent Rzeczypospolitej podpisuje ustawę w ciągu 21 dni od dnia przedstawienia i zarządza jej ogłoszenie w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej.
2. Czym innym jest stosowanie prawa, a czym innym jego obowiązywanie
I tu dotykamy sedna problemu. To nie jest bowiem tak, że Konstytucja pozostawiła nas samych sobie - jak widać powyżej, bezpieczników jest nawet sporo (a i tak usiłowałem przeprowadzić radykalnie ostrą selekcję). KRP przewiduje dość szczegółowe postanowienia i dość jasne gwarancje demokratycznego państwa prawnego. Problem leży więc gdzieś indziej.

Gdzie? Tutaj nie będę ani miły, ani grzeczny. Problem leży w nas, w społeczeństwie i jego elitach. Wyobraźmy to sobie tak: jak jest Rada Ministrów, która ma (musi mieć) poparcie większości parlamentarnej i bardzo chcą razem złamać Konstytucję - to powinny mieć nad sobą prezydenta, który im to albo zaskarży do Trybunału Konstytucyjnego, albo po prostu zawetuje. Problem solved na poziomie 2.

Cóż jednak jeśli władza ma także "swojego" prezydenta, głuchego na oczywiste łamanie Konstytucji? Wtedy mamy jeszcze Rzecznika Praw Obywatelskich. A jak władza ma swojego RPO? No, to mamy jeszcze uprawnienie posłów do wnoszenia wniosków do Trybunału Konstytucyjnego. W TK siedzi piętnastu sędziów, wybieranych co 9 lat, więc nawet jakby - co do 2015 roku generalnie się nie zdarzało - wybierać doń maszynki do głosowania zgodnie z duchem partii, przejęcie Trybunału Konstytucyjnego będzie niezmiernie trudne.

Ale co zrobić, gdy nowy parlament po wyborach nie uznaje wyboru 1/5 składu Trybunału Konstytucyjnego, pod pretekstem nieodebrania ślubowania przez Prezydenta, choć - jak przeczytaliście wyżej - Konstytucja wprost przewiduje, iż są oni wybierani indywidualnie przez Sejm i ślubowanie jest w zasadzie kwiatkiem do kożucha, ceremonią dla ludzi lubiących jak się wręcza teczuszkę i mówi kilka ładnych słów? No wtedy mamy jeszcze pozostałych 12 sędziów. A co, jak następnej czwórce skończy się kadencja, partia rządząca wybierze na ich miejsca swoich, jeden ze starych sędziów zdezerteruje i w efekcie w TK powstanie łącznie 5 miejsc dla partyjnych maszyn? Wtedy Konstytucja wciąż przewiduje, że mamy Prezesa. Ale jak kadencja skończy się Prezesowi, to co wtedy? Konstytucja co prawda przewiduje, że jego funkcję do czasu wyboru nowego sprawuje Wiceprezes, ale władza ustanowiła stanowisko p.o. prezesa i co im pan zrobisz?

Rozumiecie, o czym mówię? Na ilu poziomach chcielibyście bezpieczników - to kwestia pierwsza. I na ile te bezpieczniki są cokolwiek warte, jeśli władza wbrew jasnej, klarownej treści przepisu Konstytucji postanawia zrobić coś kompletnie odwrotnego? Jaką to sprawia różnicę czy Konstytucja zakłada system domknięty, zabezpieczony na 100 poziomach czy na jednym, jeśli tak czy inaczej ostatecznie rzecz rozbija się o to, czy ośrodek władzy kumulujący w jednym miejscu wszystkie państwowe organy (póki co - poza sądami), mimo wyraźnego twierdzenia w Konstytucji, że A, pisze sobie ustawę, że nie-A?

Konstytucja jest tylko zbiorem norm postępowania - zdań, z których wywodzimy jak należy postępować, by było to zgodne z prawem w Polsce. Konstytucja nie ma ani karabinów, ani nawet policjanta, sama nie jest w stanie wyegzekwować szacunku do siebie. Muszą to robić powołane do tego organy państwa, musi to robić elita społeczeństwa i musimy robić to my. Inaczej żaden bezpiecznik nie zadziała, każdy będzie można wysadzić, choćby Konstytucja była opasłym tomiskiem na 3000 stron.

I dlatego właśnie twierdzę, że winę ponosimy my - jako społeczeństwo, ale i oni - jako liderzy tego społeczeństwa. Przykładowo, dlaczego Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego nie zareagował na skandaliczny tekst dr hab. Kamila Zaradkiewicza, w którym twierdził on, iż nie wszystkie wyroki Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne, mimo art. 190 Konstytucji właśnie, w którym napisane jest dokładnie odwrotnie? Dlaczego w trwającej blisko 1,5 roku wojnie o Trybunał, zakończonej ostatecznie klęską, grupa mainstreamowych dziennikarzy wciąż opowiadała o tym, że głosy o mordowaniu demokracji są przesadzone, skoro na ich oczach politycy partii rządzącej opowiadali dyrdymały, których weryfikacja zajmuje 20 sekund przy założeniu połączenia z Internetem? Dlaczego Wydział Prawa i Administracji UKSW pozwala na to, by wykładali tam ludzie pokroju prof. Mariusza Muszyńskiego, który wbrew orzeczeniom Trybunału Konstytucyjnego uważa się za sędziego TK i wydaje wyroki, co naraża Polskę nie tylko na śmieszność, ale i na ewentualne odszkodowania w postępowaniach przed trybunałami międzynarodowymi?

Obserwowaliśmy przez 1,5 roku demontaż systemu konstytucyjnego i bardzo niewiele osób miało odwagę powiedzieć na antenie, że ktoś nie ma racji. Bardzo mało środowisk było w stanie podjąć realne kroki w celu oczyszczenia się z ludzi współpracujących z tymi ludźmi. Powyższy skandaliczny tekst prof. Zaradkiewicza spotkał się nawet z obroną licznych wykładowców UW (!!!), którzy domagali się, by zostawić pana Kamila w spokoju ze względu na wolność badań naukowych (!!!!!!). Żadna uczelnia wyższa, żaden samorząd prawniczy, żadne stowarzyszenie dziennikarzy nie kiwnęło palcem, ewentualnie wydając kilka uchwał.

Przez 20 lat obowiązywania Konstytucji przytłaczająca większość obywateli nie dowiedziała się nawet po co ta Konstytucja jest, nie mówiąc nawet o realnych wartościach i korzyściach płynących z jej obowiązywania i stosowania. Przez 20 lat obowiązywania Konstytucji nikt nie powiedział ludziom jak mają ją czytać. Przez 20 lat nikt nie oburzał się w sposób realny, gdy łamane były jej postanowienia. Wszystko spadło na Trybunał Konstytucyjny, którego zarżnięcie zajęło władzy 1,5 roku, też przy nikłym oporze społeczeństwa - w tym także jego elit, które jak zwykle pisały tylko listy i uchwały, nie podejmując żadnych realnych kroków. A i przy tych listach i uchwałach zdążyły się po cztery razy pokłócić o kropkę, przecinek albo w ogóle pytanie czy jest sens się narażać.

Nie zrobiono nic, by Konstytucja była w stanie nas ochronić. Chowano głowę w piasek i olewano tworzenie kultury konstytucyjnej. A teraz jeszcze - niekiedy nawet z pogardą - mówi się: pff, ale ta Konstytucja słaba, że nas nie zabezpieczyła.

Jak nie chcemy bić się w piersi, okej. Ale jednak dajmy chociaż tej Konstytucji spokój, co? Ona już i tak nieźle oberwała.

1 komentarz:

  1. Szanowny Panie Yeti

    Na wstępie chciałbym Panu podziękować za stworzenie tego bloga. Zamieszcza Pan tu cenne uwagi o charakterze prawnym. Czas nastał taki, ze należy dyskutować o prawie, i to nie tylko "ex cathedra". Słusznie zauważył Pan, że "czym innym jest stosowanie prawa, a czym innym jego obowiązywanie". Ja, jako politolog z wykształcenia (oraz - nieskromnie mówiąc - znawca charakteru polityków) dorzucić chciałbym parę swoich przemyśleń. Otóż jeśli mówimy o Konstytucji z 1997 roku (dalej K97), to po pierwsze nie możemy zapominać o okolicznościach jej uchwalenia i zatwierdzenia w referendum. Konstytucja została uchwalona na chybcika tuż przed wygraną AWS, społeczeństwu nie dano żadnego wyboru co do modelu ustrojowego (prezydencki czy kanclerski), nie pozwolono nawet na wybieranie między projektami rządowym i społecznym. Ponadto w K97 dano niektórym grupom zawodowym (prawnicy, lekarze) bardzo duże przywileje, a zupełnie zignorowano problem podziału kompetencji władz. Pisze tak dlatego nie z zawiści, ale z troski. Dla mnie, jako politologa, konstytucja jest przede wszystkim instrukcją obsługi państwa, a dopiero potem zapisem praw obywatelskich i wzniosłych deklaracji. Niestety właśnie jako „instrukcja obsługi” najbardziej nas, obywateli, zawiodła. Nie wiem, czy bardziej z winy polityków, czy prawników. Ale wiem, ze to właśnie prawnicy uchylają się często od robienia tego co powinno wynikać z ich wiedzy. Wolą prawo celebrować i okadzać, a co gorsza petryfikować niż kształtować. Owszem, Trybunał Konstytucyjny wiele razy wydawał ważne i dobre wyroki, ale czy jego sędziowie lub prezes kiedykolwiek zwrócili się do rządu lub parlamentu o dokonanie zmian w ustawie zasadniczej. Nie sądzę. Raczej postępowali według zasady „wy sobie, my sobie” ufając, że wszystko załatwi za nich Artykuł 10. Jak widać nie załatwił. Zwłaszcza, ,że podział i równowaga władz zostały zakwestionowane przez obydwie strony sporu. A przecież można by było uniknąć tylu problemów i tragedii, gdyby konstytucja była precyzyjna w swoich zapisach. Gdyby zamiast „tryb postępowania przed Trybunałem określa ustawa” napisano „tryb postępowania przed Trybunałem określa ustawa zasadnicza (lub Konstytucja)”. Gdyby Konstytucja jasno mówiła, że partie polityczne są finansowane z budżetu państwa (Francuzi potrafili). Gdyby istniał tryb usunięcia prezydenta z urzędu (Litwini potrafili). Gdyby pozwolenie na podróże Prezydenta wydawał rząd (Czesi potrafili). Gdyby istniał klarowny podział władzy ustawodawczej i wykonawczej np. sprawy zagraniczne i wojsko dla Prezydenta, a sprawy społeczne i gospodarcze dla Premiera (a niestety zamiast tego mamy naiwne zaklęcia o współpracy i pośrednictwie). Gdyby Premier był wybierany w wyborach powszechnych, a nie nominowany przez szefa partii. Krew mnie zalewa, gdy czytam w Rozdziale VI Art. 146, że „Rada Ministrów prowadzi politykę wewnętrzną i zagraniczną Rzeczypospolitej Polskiej”. Przecież nie Rada tylko Prezes Rady Ministrów, konkretny człowiek! I to taki, który potrafi zdominować Rząd i Parlament – vide casus Donalda Tuska. Naprawdę nie można było tego przewidzieć? Naprawdę nie można tego zmienić? Pewnie można, tylko zaraz z kasty prawników słyszymy autorytatywny głos np. Andrzej Zolla wołającego „Tylko nie otwierajmy portfela zmian konstytucyjnych!”. I jak tu nie mówić, że prowizorki to polska specjalność. Niech jacyś Francuzi mają sobie 18 konstytucji w ciągu 230 lat, albo niech tylko konstytucja Irlandii będzie napisana pięknym, emocjonalnym językiem (w Polsce przecież prawnicy piszą prawo pod gusta kolegów prawników, a nie ciemnego ludu). Chyba, że w polskiej polityce znowu pojawi się tej klasy prawnik, co mecenas Stanisław Car.

    OdpowiedzUsuń