piątek, 17 marca 2017

Jak opuścić sędziów bez ich wiedzy, czyli o języku Pytii Delfickiej

Na początek kilka ważna deklaracja, która pomoże nam w dalszej części tekstu:

Moja ocena postępowania "starych" sędziów TK jest mocno krytyczna. Uważam, że powinni oni mocniej protestować przeciwko przejęciu władzy w Trybunale przez nieuprawnione osoby. Uważam, że powinni być bardziej obecni w mediach i przekonywać do swoich racji w sposób merytoryczny, na chłodno wykazując, dlaczego to co robi władza wokół TK jest skandalem na niespotykaną do tej pory w Polsce skalę. I dlaczego odbije się czkawką wszystkim obywatelom RP. 

Szczególnie krytycznie oceniam postawę Wiceprezesa TK - Stanisława Biernata oraz b. sędziego TK - Andrzeja Wróbla.

Wobec pierwszego mam zarzut niedostatecznej walki o legalność Trybunału Konstytucyjnego. Jest dla każdego obytego z prawem najzupełniej oczywiste, iż ustawodawca nie mógł wprowadzić funkcji p.o. prezesa TK. A to oznacza, że działania pani Przyłębskiej przy wsparciu prezydenta Dudy były po prostu sprzeczne z Konstytucją. Można więc z tego wywodzić, iż nielegalne były także wszystkie zarządzenia i decyzje pani Przyłębskiej jako p.o. prezes TK i - później - jako prezes TK. A przy tym pomijam już oczywiste nieprawidłowości przy wyborze pani "prezes", które zgrabnie punktował także sędzia Pszczółkowski.

O sędzim Wróblu mi się nawet nie chce pisać. Mógłbym tu cytować Balladę o trzęsących się portkach Gałczyńskiego, mógłbym pisać o tym dlaczego uważam że jeden z najbardziej poważanych profesorów prawa w Polsce nie sprostał czasom, ale... po prostu życzę dobrego orzekania w Sądzie Najwyższym.

Wszystko powyższe potrzebne było, by wykazać, że nie bronię sędziów Trybunału dla zasady. Co więcej, mógłbym też porozmawiać o dorobku orzeczniczym TK w latach 2007-2015 - i też byłbym w wielu przypadkach mocno krytyczny. Ale do rzeczy.

Od wczoraj krąży po Internecie widmo. Widmo tekstu p. Siedleckiej, który to tekst ma być rzekomo trafny i mądry. Przeczytałem tekst pani Siedleckiej i nic z tego nie rozumiem. Ta pani zresztą już tak często ma, że niby pisze o prawie, a ja nic z tego nie rozumiem. Ale mniejsza z tym. Może moja wina.

Pisze pani Siedlecka na przykład tak:

Ale to podejrzewaliśmy. Ważniejsze i groźniejsze jest to, że Trybunał w ogóle go wyda. Dopomogli w tym „starzy” sędziowie Trybunału. Zgadzając się na zasiadanie w składzie z „dublerami” sędziów, legitymizowali Trybunał w takim składzie. Mogli go zakwestionować w zdaniach odrębnych – ale i tego nie zrobili.
Jesteśmy z Siedlecką w podobnej sytuacji, oboje bowiem nie czytaliśmy jeszcze zdań odrębnych wyrażonych na piśmie, bo ich po prostu nie ma. Oboje opieramy się na oglądanej przez nas rozprawie TK i tym, co sędziowie mówili po ogłoszeniu wyroku.

Słuchałem tych ustnych motywów zdań odrębnych i o dublerach - mniej lub bardziej bezpośrednio - mówiła cała trójka sędziów. Zresztą, dajmy napisać jeszcze coś pani Siedleckiej.

Napisali je językiem Pytii Delfickiej, nie rozstrzygając o prawie dublerów do orzekania. A więc o tym, czy rozstrzygnięcie wydane z ich udziałem w ogóle jest wyrokiem. Nie dali sędziom sądów powszechnych żadnej wskazówki. Sędziowie Leon Kieres, Małgorzata Pyziak-Szafnicka i Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz w zdaniach odrębnych zadeklarowali, że będą orzekać, bo taki jest ich obowiązek, choć sytuacja jest trudna. Ale winni tej sytuacji są politycy. I to oni ponoszą odpowiedzialność.
Halo, pobudka! Sędzia Pyziak-Szafnicka mówiła wczoraj o kontynuacji sprzeciwu wobec niezgodnego z prawem wyznaczania składów Trybunału Konstytucyjnego. Dalej podkreśliła także, że wątpliwości co do składu orzekającego powodują wątpliwości co do legalności wyroku, a to z kolei powoduje wątpliwości co do podpisania ustawy przez prezydenta. Innymi słowy, sędzia Pyziak-Szafnicka wyraźnie zasugerowała, że nie jest nieuzasadnione kwestionowanie dzisiejszego wyroku.

Troje „starych” sędziów uznało, że wiąże ich decyzja prezydenta o odmowie zaprzysiężenia sędziów wybranych przez poprzedni Sejm i zaprzysiężenie wybranych na ich miejsce dublerów. I, „na drugą nóżkę”, oświadczyli, że uznają też za wiążący wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 3 grudnia 2015 roku, z którego wynika, że dublerzy zostali wybrani na zajęte miejsca.

Dodajmy, że wyrok z 3 grudnia 2015, o czym pani Siedlecka nie wspomina (bo nie pasuje do tezy?) mówił o tym, że uchwały unieważniające wybór sędziów przez Sejm poprzedniej kadencji były funta kłaków warte i można się nimi podetrzeć. W tym samym wyroku TK stwierdził też, że prezydent nie ma prawa odmawiać ślubowania. Przewodniczącą składu orzekającego była wówczas sędzia Wronkowska-Jaśkiewicz, a sędzią sprawozdawcą Leon Kieres.

„Oceniając moją sytuację jako sędziego TK wobec przyjętych rozstrzygnięć, które ukształtowały obecny skład Trybunału Konstytucyjnego i jego prawo do orzekania, chcę oświadczyć, że uznaję wyrok TK z 3 grudnia 2015 za prawomocny i wiążący przy weryfikowaniu wyboru sędziów TK w 2015 r., oraz zdolności orzeczniczej Trybunału. Oceny skutków tego wyroku dokonał pan prezydent, który czuwa nad przestrzeganiem konstytucji. Oceny tej dokonał także Sejm RP. Oznacza to przejęcie przez głowę państwa oraz Sejm RP odpowiedzialności za skutki ukształtowania obecnego składu TK i jego zdolność do orzekania” – powiedział sędzia Kieres.
Czyli: to nie my rządzimy, to prezydent i Sejm. To oni nie uznają wyroku Trybunału, to oni narobili tego bałaganu i, w razie czego, pretensje do nich.
Pani Siedlecka czepia się słów sędziego Kieresa. Ale przecież zasadniczo jest tam wszystko tego, czego pani Siedlecka oczekuje.

Po pierwsze, sędzia Kieres wprost mówi, że uznaje wyrok z 3 grudnia 2015, wobec czego uznaje że sędziami nie są Muszyński, Cioch i Morawski, ale Hauser, Ślebzak i Jakubecki.
Po drugie,  sędzia Kieres mówił, że wyrok z 3 grudnia 2015 wiąże co do zdolności orzeczniczej Trybunału, czyli - jak chyba każdy rozumiejący język polski człowiek zrozumie - musi jakoś oddziaływać na tę zdolność. A skoro uznał, że 3 sędziów, którzy nie orzekają, jest sędziami, a trzech panów ze składu orzekającego dziś nimi nie jest, to raczej nie wpływa na zdolność orzeczniczą pozytywnie. A skoro nie wpływa pozytywnie, to wpływa negatywnie - ergo: wyrok z 3 grudnia 2015 negatywnie wpływa na zdolność TK do orzekania.
Po trzecie, sędzia Kieres wprost wskazuje, że to ograniczenie zdolności bądź niezdolność do orzekania TK jest z winy podmiotów zewnętrznych (i słusznie).

Pani Siedlecka szydzi, że "pretensje do nich", ale do kogo innego miałyby być pretensje? Niedługo minie 1,5 roku odkąd prezydent Duda nie przyjął ślubowania od 3 legalnych sędziów. Niedługo minie 1,5 roku od kiedy przyjął ślubowanie od ludzi, którzy sędziami nie są. Dlaczego ktoś w tej sprawie miałby mieć pretensje do sędziego Kieresa, który o ten burdel prawny - wraz z sędzią Zubikiem - jako sprawozdawcy wyroku z 3 grudnia 2015 r. próbowali ogarniać?

Tak czy inaczej nieuznawanie przez sędziów sądów powszechnych wyroków wydanych z udziałem dublerów byłoby aktem wielkiej odwagi i prawdziwej niezawisłości. A po opuszczeniu ich przez sędziów Trybunału będzie to już czysty heroizm. 
Oh, już przechodzimy dalej? Zatem od pani Siedleckiej nie dowiecie się co dziś mówiła sędzia Wronkowska-Jaśkiewicz i co mówiła sędzia Pyziak-Szafnicka. Z czego minimum jedna z nich wprost dziś powiedziała, że wątpliwości co do legalności wyroku nie są nieuzasadnione (patrz wyżej), a obie mówiły o wyroku z 3 grudnia 2015, sędzim Warcińskim i bezprawnym niedopuszczeniu do orzekania Biernata, Tulei, Zubika i Rymara. To jest to umycie rąk?

Wczoraj podczas ogłaszania wyroku 3 sędziów TK wyraźnie zasugerowało, że są wątpliwości co do legalności wyroku. To wydarzenie bez precedensu, o ile pominiemy śmieszne zdania odrębne z kserokopiarki pani Przyłębskiej i pana Pszczółkowskiego z ubiegłego roku. Trzech profesorów prawa z uniwersytetów we Wrocławiu, Łodzi i Poznaniu dziś się wypowiedziało z autorytetu sędziów TK, że rozprawa w której uczestniczyli była w niewłaściwym składzie, że składy orzekające są wyznaczane sprzecznie z prawem i że uznają wyrok o tym, że trzech siedzących gości w takich samych togach kilka krzeseł dalej nie są sędziami (innymi słowy: są przebierańcami).

Ale Ewa Siedlecka mówi też coś gorszego - że niby sędziowie sądów powszechnych zostali opuszczeni przez Trybunał, nie udzielono im żadnego wsparcia czy wskazówek. Z minimum trzech powodów.

Po pierwsze, wyrok i rozprawa był w czwartek. Większość sędziów wówczas normalnie pracowała i nie bardzo mogli poświęcić 3 czy 4 godziny na wysłuchanie TK, zwłaszcza zaś nie siedzieli na krzesłach z rumieńcami na twarzach w oczekiwaniu czy Kieres powie wprost EJ TA TRÓJKA OBOK MNIE TO PRZEBIERAŃCY, A JULIA NIE KUMA. Sędziowie sądów powszechnych byli wtedy zajęci rozstrzyganiem czy Jarek słusznie pozwał Staszka, że stłukł mu słoik; czy brak dbałości o higienę intymną to okoliczność przemawiająca za rozwodem dwóch stron czy - wreszcie - w sprawach o grube miliony, w sprawach ludzi eksmitowanych na bruk przez czyścicieli kamienic. Osądzali pedofilów, morderców, gwałcicieli - i wydawali wyroki w sprawach ludzi, którzy nie zapłacili kilku rat za telewizor. Słowem - poświęcili się mieleniu tej całej makulatury, która w licznie kilkunastu milionów co roku spływa na ich barki.

Po drugie, wobec pierwszego, sędziowie sądów powszechnych co najwyżej sięgną po pisemne uzasadnienie zdań odrębnych, którego nie mam ani ja, ani pani Siedlecka. Tezy więc o tym czy sędziowie ich opuścili i nie dali żadnych wskazówek należałoby więc odłożyć w czasie - aż do momentu, gdy te uzasadnienia będziemy mogli przeczytać.

Po trzecie, Trybunał Konstytucyjny to nie studio TVN ani nie łamy Gazety Wyborczej. Innymi słowy, tu nie liczy się to jak mocno uderzysz w nieprawość Trybunału. Liczy się fakt, że to zrobisz i jak to uargumentujesz. I tak sędzia Wronkowska-Jaśkiewicz bardzo merytorycznie i na chłodno, zamiast krzyczeć dublerzy! a gdzie Zubik! gdzie Tuleja! gdzie Rymar! wykazała absurd wyłączenia trójki sędziów zaskarżonych przez Ziobrę, dość zresztą kompromitująco dla pana Ziobro wykazała mu, że organ państwa to nie on.

Prawda, że władza PiS jest winna destrukcji państwa prawa w Polsce. Ale to, że sędziowie Trybunału nie podjęli jego obrony – to prawdziwa klęska.
Mam nadzieję, że to jednak klęska w bitwie, a nie wojnie. Że znajdą się heroiczni sędziowie w sądach powszechnych, administracyjnych, w Sądzie Najwyższym i NSA.
Cóż bowiem byłaby warta zasada niezawisłości sędziowskiej, gdyby sami sędziowie z niej zrezygnowali?
Jak zatem - zdaniem Ewy Siedleckiej - powinni się zachować sędziowie TK? Odmówić orzekania - pani prezes znalazłaby pretekst do dyscyplinarki albo PiS zmieniłby prawo na znoszące z urzędu sędziów odmawiających orzekania. Oczywiście byłoby to niekonstytu...oh, wait. A odmawiając orzekania sędziowie tracą też możliwość wyrażenia poglądów, przekazania dokładnie tego, co mogli wczoraj przekazać w zdaniach odrębnych. 

Oglądałem wczoraj przez trzy czy cztery godziny rozprawę przed TK. Po rozprawie doszedłem do wniosku, że trzech sędziów TK wyszło i zasugerowało, że nie bez podstaw jest twierdzenie, iż dzisiejszy wyrok jest nielegalny. Ewa Siedlecka oglądała tę rozprawę także. I jej wyszło to samo, tyle że "językiem Pytii Delfickiej" i "sędziowie sądów powszechnych zostali opuszczeni", a ta sama trójka sędziów "umyła ręce".

Możliwe, że to ja się mylę. Albo coś źle przeczytałem. Albo że pani Siedlecka pisze językiem Py... oh, wait.

poniedziałek, 13 marca 2017

To nie Konstytucja zgotowała nam ten los

Ostatnio czytam - także wśród ludzi, których wiedzę i inteligencję cenię, a nawet podziwiam - że Konstytucja z 1997 r. okazała się porażką; że posiadała zbyt marne bezpieczniki przeciwko władzy, która idzie prostą ścieżką do dyktatury i bezprawia. 

Opinie te wynikają z przekonania, iż skoro Konstytucja jest najwyższym aktem prawa w Polsce, to powinna zawierać rozwiązania w pełni uniemożliwiające demontaż państwa prawa i swobód obywatelskich. Założenie to jest co do zasady słuszne, albowiem Konstytucja faktycznie powinna zawierać takie postanowienia. Moim zdaniem jednak twierdzenia jakoby to właśnie ustawa zasadnicza ponosiła winę (przez niedostateczne domknięcie systemu demokratycznego) za obecną sytuację (albo część winy) jest całkowicie nieuprawnione. Postaram się to wyjaśnić - dla jasności przekazu - w dwóch punktach.

1. Konstytucja zawiera bezpieczniki
Zacznijmy od kwestii banalnej - otóż Konstytucja zawiera postanowienia uodparniające system demokratyczny na ataki rozmaitego bezprawia, dokonywane zresztą na różnych poziomach. W ciągu tych kilkunastu miesięcy rządów Jarosława Kaczyńskiego, jako przydatne należałoby wskazać przede wszystkim następujące artykuły KRP:

Art. 2.
Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.

Art. 7.
Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa.

Art. 10.
  1. Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej.
  2. Władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat, władzę wykonawczą Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej i Rada Ministrów, a władzę sądowniczą sądy i trybunały.
Art. 14.
Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu.

Art. 31.
  1. Wolność człowieka podlega ochronie prawnej.
  2. Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje.
  3. Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
Art. 42.
  1. Odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto dopuścił się czynu zabronionego pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia. Zasada ta nie stoi na przeszkodzie ukaraniu za czyn, który w czasie jego popełnienia stanowił przestępstwo w myśl prawa międzynarodowego.
  2. Każdy, przeciw komu prowadzone jest postępowanie karne, ma prawo do obrony we wszystkich stadiach postępowania. Może on w szczególności wybrać obrońcę lub na zasadach określonych w ustawie korzystać z obrońcy z urzędu.
  3. Każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu.
Art. 45.
  1. Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd.
  2. Wyłączenie jawności rozprawy może nastąpić ze względu na moralność, bezpieczeństwo państwa i porządek publiczny oraz ze względu na ochronę życia prywatnego stron lub inny ważny interes prywatny. Wyrok ogłaszany jest publicznie.
Art. 54.
  1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
  2. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. Ustawa może wprowadzić obowiązek uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub telewizyjnej.
Art. 61.
  1. Obywatel ma prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne. Prawo to obejmuje również uzyskiwanie informacji o działalności organów samorządu gospodarczego i zawodowego a także innych osób oraz jednostek organizacyjnych w zakresie, w jakim wykonują one zadania władzy publicznej i gospodarują mieniem komunalnym lub majątkiem Skarbu Państwa.
  2. Prawo do uzyskiwania informacji obejmuje dostęp do dokumentów oraz wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów, z możliwością rejestracji dźwięku lub obrazu.
  3. Ograniczenie prawa, o którym mowa w ust. 1 i 2, może nastąpić wyłącznie ze względu na określone w ustawach ochronę wolności i praw innych osób i podmiotów gospodarczych oraz ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa.
  4. Tryb udzielania informacji, o których mowa w ust. 1 i 2, określają ustawy, a w odniesieniu do Sejmu i Senatu ich regulaminy.
Art. 180.
  1. Sędziowie są nieusuwalni.
  2. Złożenie sędziego z urzędu, zawieszenie w urzędowaniu, przeniesienie do innej siedziby lub na inne stanowisko wbrew jego woli może nastąpić jedynie na mocy orzeczenia sądu i tylko w przypadkach określonych w ustawie.
Art. 190.
  1. Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne.
  2. Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawach wymienionych w art. 188 podlegają niezwłocznemu ogłoszeniu w organie urzędowym, w którym akt normatywny był ogłoszony. Jeżeli akt nie był ogłoszony, orzeczenie ogłasza się w Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej "Monitor Polski".
Art. 194.
  1. Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm na 9 lat spośród osób wyróżniających się wiedzą prawniczą. Ponowny wybór do składu Trybunału jest niedopuszczalny.
  2. Prezesa i Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Art. 195.
  1. Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji.
  2. Sędziom Trybunału Konstytucyjnego zapewnia się warunki pracy i wynagrodzenie odpowiadające godności urzędu oraz zakresowi ich obowiązków.
  3. Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w okresie zajmowania stanowiska nie mogą należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej nie dającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów.
Art. 235.
  1. Projekt ustawy o zmianie Konstytucji może przedłożyć co najmniej 1/5 ustawowej liczby posłów, Senat lub Prezydent Rzeczypospolitej.
  2. Zmiana Konstytucji następuje w drodze ustawy uchwalonej w jednakowym brzmieniu przez Sejm i następnie w terminie nie dłuższym niż 60 dni przez Senat.
  3. Pierwsze czytanie projektu ustawy o zmianie Konstytucji może odbyć się nie wcześniej niż trzydziestego dnia od dnia przedłożenia Sejmowi projektu ustawy.
  4. Ustawę o zmianie Konstytucji uchwala Sejm większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.
  5. Uchwalenie przez Sejm ustawy zmieniającej przepisy rozdziałów I, II lub XII Konstytucji może odbyć się nie wcześniej niż sześćdziesiątego dnia po pierwszym czytaniu projektu tej ustawy.
  6. Jeżeli ustawa o zmianie Konstytucji dotyczy przepisów rozdziału I, II lub XII, podmioty określone w ust. 1 mogą zażądać, w terminie 45 dni od dnia uchwalenia ustawy przez Senat, przeprowadzenia referendum zatwierdzającego. Z wnioskiem w tej sprawie podmioty te zwracają się do Marszałka Sejmu, który zarządza niezwłocznie przeprowadzenie referendum w ciągu 60 dni od dnia złożenia wniosku. Zmiana Konstytucji zostaje przyjęta, jeżeli za tą zmianą opowiedziała się większość głosujących.
  7. Po zakończeniu postępowania określonego w ust. 4 i 6 Marszałek Sejmu przedstawia Prezydentowi Rzeczypospolitej uchwaloną ustawę do podpisu. Prezydent Rzeczypospolitej podpisuje ustawę w ciągu 21 dni od dnia przedstawienia i zarządza jej ogłoszenie w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej.
2. Czym innym jest stosowanie prawa, a czym innym jego obowiązywanie
I tu dotykamy sedna problemu. To nie jest bowiem tak, że Konstytucja pozostawiła nas samych sobie - jak widać powyżej, bezpieczników jest nawet sporo (a i tak usiłowałem przeprowadzić radykalnie ostrą selekcję). KRP przewiduje dość szczegółowe postanowienia i dość jasne gwarancje demokratycznego państwa prawnego. Problem leży więc gdzieś indziej.

Gdzie? Tutaj nie będę ani miły, ani grzeczny. Problem leży w nas, w społeczeństwie i jego elitach. Wyobraźmy to sobie tak: jak jest Rada Ministrów, która ma (musi mieć) poparcie większości parlamentarnej i bardzo chcą razem złamać Konstytucję - to powinny mieć nad sobą prezydenta, który im to albo zaskarży do Trybunału Konstytucyjnego, albo po prostu zawetuje. Problem solved na poziomie 2.

Cóż jednak jeśli władza ma także "swojego" prezydenta, głuchego na oczywiste łamanie Konstytucji? Wtedy mamy jeszcze Rzecznika Praw Obywatelskich. A jak władza ma swojego RPO? No, to mamy jeszcze uprawnienie posłów do wnoszenia wniosków do Trybunału Konstytucyjnego. W TK siedzi piętnastu sędziów, wybieranych co 9 lat, więc nawet jakby - co do 2015 roku generalnie się nie zdarzało - wybierać doń maszynki do głosowania zgodnie z duchem partii, przejęcie Trybunału Konstytucyjnego będzie niezmiernie trudne.

Ale co zrobić, gdy nowy parlament po wyborach nie uznaje wyboru 1/5 składu Trybunału Konstytucyjnego, pod pretekstem nieodebrania ślubowania przez Prezydenta, choć - jak przeczytaliście wyżej - Konstytucja wprost przewiduje, iż są oni wybierani indywidualnie przez Sejm i ślubowanie jest w zasadzie kwiatkiem do kożucha, ceremonią dla ludzi lubiących jak się wręcza teczuszkę i mówi kilka ładnych słów? No wtedy mamy jeszcze pozostałych 12 sędziów. A co, jak następnej czwórce skończy się kadencja, partia rządząca wybierze na ich miejsca swoich, jeden ze starych sędziów zdezerteruje i w efekcie w TK powstanie łącznie 5 miejsc dla partyjnych maszyn? Wtedy Konstytucja wciąż przewiduje, że mamy Prezesa. Ale jak kadencja skończy się Prezesowi, to co wtedy? Konstytucja co prawda przewiduje, że jego funkcję do czasu wyboru nowego sprawuje Wiceprezes, ale władza ustanowiła stanowisko p.o. prezesa i co im pan zrobisz?

Rozumiecie, o czym mówię? Na ilu poziomach chcielibyście bezpieczników - to kwestia pierwsza. I na ile te bezpieczniki są cokolwiek warte, jeśli władza wbrew jasnej, klarownej treści przepisu Konstytucji postanawia zrobić coś kompletnie odwrotnego? Jaką to sprawia różnicę czy Konstytucja zakłada system domknięty, zabezpieczony na 100 poziomach czy na jednym, jeśli tak czy inaczej ostatecznie rzecz rozbija się o to, czy ośrodek władzy kumulujący w jednym miejscu wszystkie państwowe organy (póki co - poza sądami), mimo wyraźnego twierdzenia w Konstytucji, że A, pisze sobie ustawę, że nie-A?

Konstytucja jest tylko zbiorem norm postępowania - zdań, z których wywodzimy jak należy postępować, by było to zgodne z prawem w Polsce. Konstytucja nie ma ani karabinów, ani nawet policjanta, sama nie jest w stanie wyegzekwować szacunku do siebie. Muszą to robić powołane do tego organy państwa, musi to robić elita społeczeństwa i musimy robić to my. Inaczej żaden bezpiecznik nie zadziała, każdy będzie można wysadzić, choćby Konstytucja była opasłym tomiskiem na 3000 stron.

I dlatego właśnie twierdzę, że winę ponosimy my - jako społeczeństwo, ale i oni - jako liderzy tego społeczeństwa. Przykładowo, dlaczego Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego nie zareagował na skandaliczny tekst dr hab. Kamila Zaradkiewicza, w którym twierdził on, iż nie wszystkie wyroki Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne, mimo art. 190 Konstytucji właśnie, w którym napisane jest dokładnie odwrotnie? Dlaczego w trwającej blisko 1,5 roku wojnie o Trybunał, zakończonej ostatecznie klęską, grupa mainstreamowych dziennikarzy wciąż opowiadała o tym, że głosy o mordowaniu demokracji są przesadzone, skoro na ich oczach politycy partii rządzącej opowiadali dyrdymały, których weryfikacja zajmuje 20 sekund przy założeniu połączenia z Internetem? Dlaczego Wydział Prawa i Administracji UKSW pozwala na to, by wykładali tam ludzie pokroju prof. Mariusza Muszyńskiego, który wbrew orzeczeniom Trybunału Konstytucyjnego uważa się za sędziego TK i wydaje wyroki, co naraża Polskę nie tylko na śmieszność, ale i na ewentualne odszkodowania w postępowaniach przed trybunałami międzynarodowymi?

Obserwowaliśmy przez 1,5 roku demontaż systemu konstytucyjnego i bardzo niewiele osób miało odwagę powiedzieć na antenie, że ktoś nie ma racji. Bardzo mało środowisk było w stanie podjąć realne kroki w celu oczyszczenia się z ludzi współpracujących z tymi ludźmi. Powyższy skandaliczny tekst prof. Zaradkiewicza spotkał się nawet z obroną licznych wykładowców UW (!!!), którzy domagali się, by zostawić pana Kamila w spokoju ze względu na wolność badań naukowych (!!!!!!). Żadna uczelnia wyższa, żaden samorząd prawniczy, żadne stowarzyszenie dziennikarzy nie kiwnęło palcem, ewentualnie wydając kilka uchwał.

Przez 20 lat obowiązywania Konstytucji przytłaczająca większość obywateli nie dowiedziała się nawet po co ta Konstytucja jest, nie mówiąc nawet o realnych wartościach i korzyściach płynących z jej obowiązywania i stosowania. Przez 20 lat obowiązywania Konstytucji nikt nie powiedział ludziom jak mają ją czytać. Przez 20 lat nikt nie oburzał się w sposób realny, gdy łamane były jej postanowienia. Wszystko spadło na Trybunał Konstytucyjny, którego zarżnięcie zajęło władzy 1,5 roku, też przy nikłym oporze społeczeństwa - w tym także jego elit, które jak zwykle pisały tylko listy i uchwały, nie podejmując żadnych realnych kroków. A i przy tych listach i uchwałach zdążyły się po cztery razy pokłócić o kropkę, przecinek albo w ogóle pytanie czy jest sens się narażać.

Nie zrobiono nic, by Konstytucja była w stanie nas ochronić. Chowano głowę w piasek i olewano tworzenie kultury konstytucyjnej. A teraz jeszcze - niekiedy nawet z pogardą - mówi się: pff, ale ta Konstytucja słaba, że nas nie zabezpieczyła.

Jak nie chcemy bić się w piersi, okej. Ale jednak dajmy chociaż tej Konstytucji spokój, co? Ona już i tak nieźle oberwała.