czwartek, 20 lipca 2017

Czasami historia płata figle

Dzisiaj jedyną nadzieją na uratowanie państwa prawa jest prezydent Andrzej Duda. Nikła to nadzieja - ale zawsze jakaś. Mam nadzieję, że zachowa się tak jak powinien. Zwłaszcza, że wie jak powinien się zachować.

Powiecie, że miał już kilka szans - i tak, to prawda. Ale czasem historia płata figle. Niektórym ludziom daje więcej okazji do zachowania się przyzwoicie niż innym. Mógł więc Andrzej Duda przyjąć ślubowanie trzech sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy wciąż na nie czekają. Mógł nie ułaskawiać Kamińskiego, Wąsika i spółkę i to w tak haniebnych okolicznościach. Mógł wyrzucić do koszta nowelizację ustawy o zgromadzeniach publicznych.

A dzisiaj może uratować całe polskie sądownictwo powszechne trzema decyzjami. To któraś już okazja zachowania się przyzwoicie, zachowania godnego męża stanu. Mam szczere nadzieje, że Andrzej Duda sprosta tym wymogom.

PS Obiecuję, że jak Polska wróci do rodziny demokratycznych państw prawnych, osobiście będę pisał listy do ówczesnego prezydenta domagając się odznaczeń dla prawników z Biura Legislacyjnego Senatu. Piękny rozdział w historii pracy dla polskiego państwa wbrew władzy, pod presją czasu i bezpośrednim ryzykiem utraty zapewne nieźle płatnych stanowisk. Jak oni mogli, to może prezydent też może, co?

niedziela, 11 czerwca 2017

Prawo łaski a ciosy karate

Dzisiaj będzie krótka lekcja myślenia prawniczego z okazjonalnym testem na idiotę.

Mawia się niekiedy, że taki Sąd Najwyższy nie ma prawa ingerować w prerogatywę prezydenta i niech sobie prezydent robi prawem łaski co też mu się żywnie podoba. Wynika to, rzekomo, z Konstytucji, która o prawie łaski mówi dokładnie tak:

Art. 139
Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu.
No, dobra, jest jeszcze jeden fragment, ale jest długi. Mowa o art. 144 Konstytucji, w którym akt prawa łaski znajduje się wśród prerogatyw, a zatem aktów niewymagających kontrasygnaty premiera. I w sumie tyle.

Dobra, to już. Przechodzimy do krótkiego testu na inteligencję. Zastępujemy słowa "prawo łaski" słowami ciosy karate i prawa łaski słowami ciosów karate. Wychodzi nam mniej więcej coś takiego:

Art. 139
Prezydent Rzeczypospolitej stosuje ciosy karate. Ciosów karate nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu.
Wyobraźmy sobie, że Andrzej Duda jest samodzielnym prezydentem, że nie lubi Mariusza Kamińskiego i nie ułaskawił go w październikową czy tam listopadową noc. Wyobraźmy sobie, że Andrzej Duda pokłócił się z Mariuszem Kamińskim i dał mu w twarz z tzw. liścia.

I teraz, proszę państwa, wychodzi Beata Mazurek, cała na biało, i mówi Wam w telewizji, że no nieprawda, że Andrzej Duda dał z liścia, Andrzej Duda zastosował cios karate i nikt nie może tego badać, ewidentnie jest to przecież prerogatywa prezydenta. Może gdyby Trybunał Stanu skazał Mariusza Kamińskiego, no to wtedy tak, wtedy to nie byłby cios karate, tylko normalnie - z liścia.

niedziela, 2 kwietnia 2017

Sto lat!

20 lat temu był 2 kwietnia 1997 roku, kilka miesięcy przed powodzią tysiąclecia. Miałem cztery lata, a już doskonaliłem umiejętność czytania. Oczywiście, z 2 kwietnia 1997 roku nie pamiętam kompletnie nic.
Dziś jest 2 kwietnia 2017 roku i ten kto mądry, świętuje 20lecie polskiej Konstytucji. To prawdopodobnie jedyna Konstytucja w całej historii Polski, która zasługuje na realny szacunek, wypełnia bowiem dwa podstawowe kryteria, jakie taki akt wypełniać powinien: jest dość mądra (w odróżnieniu od, na przykład, Konstytucji PRL z 1952, i tak papierowej) i w miarę przestrzegana (w odróżnieniu od tzw. trzeciomajówki, która nigdy tak naprawdę nie weszła w życie).
Konstytucja z 1997 roku była prawdopodobnie największym osiągnięciem niepodległej Polski obok wejścia do NATO i akcesji do Unii Europejskiej. Przez 18 lat służyła - raz lepiej, raz gorzej - za odniesienie, za katalog wartości i symbol niepodległej Polski.
Dziś leży w kącie, podeptana i opluta przez władzę. Żadna z najwyższych władz państwowych (Prezydent, rząd, Sejm, Senat) nie zorganizowały nawet skromnej uroczystości. O rocznicy nie ma wzmianki nawet na stronie Trybunału Konstytucyjnego, czyli organu powołanego po to, by kontrolować zgodność z solenizantką innych aktów prawnych.
I wiecie co? Bardzo dobrze. Pamiętam z dzieciństwa, że najbardziej w czasie urodzin nienawidziłem obecności ludzi, którzy udawali że świętują, przy czym tylko oczekiwali na koniec imprezy. Nie wiem, czułem to już jako dziecko i strasznie mnie przygnębiało. Wolałem świętować w wąskim gronie osób, bez tych, którzy przyszli, bo wypada, bo trzeba.
Dlatego cieszę się, że dwudziestolecie - nawet jeśli tylko w prasie - świętują ludzie, którzy do Konstytucji zawsze wagę przykładali. Lepsza skromna impreza z Łętowską, niż huczne obchody z Dudą.
A z okazji urodzin życzę Konstytucji, by stanowiska w niej opisane za pięć lat sprawowali ludzie, którzy nie zapomną, a ta pamięć nie będzie wynikała z czystej obłudy.

piątek, 17 marca 2017

Jak opuścić sędziów bez ich wiedzy, czyli o języku Pytii Delfickiej

Na początek kilka ważna deklaracja, która pomoże nam w dalszej części tekstu:

Moja ocena postępowania "starych" sędziów TK jest mocno krytyczna. Uważam, że powinni oni mocniej protestować przeciwko przejęciu władzy w Trybunale przez nieuprawnione osoby. Uważam, że powinni być bardziej obecni w mediach i przekonywać do swoich racji w sposób merytoryczny, na chłodno wykazując, dlaczego to co robi władza wokół TK jest skandalem na niespotykaną do tej pory w Polsce skalę. I dlaczego odbije się czkawką wszystkim obywatelom RP. 

Szczególnie krytycznie oceniam postawę Wiceprezesa TK - Stanisława Biernata oraz b. sędziego TK - Andrzeja Wróbla.

Wobec pierwszego mam zarzut niedostatecznej walki o legalność Trybunału Konstytucyjnego. Jest dla każdego obytego z prawem najzupełniej oczywiste, iż ustawodawca nie mógł wprowadzić funkcji p.o. prezesa TK. A to oznacza, że działania pani Przyłębskiej przy wsparciu prezydenta Dudy były po prostu sprzeczne z Konstytucją. Można więc z tego wywodzić, iż nielegalne były także wszystkie zarządzenia i decyzje pani Przyłębskiej jako p.o. prezes TK i - później - jako prezes TK. A przy tym pomijam już oczywiste nieprawidłowości przy wyborze pani "prezes", które zgrabnie punktował także sędzia Pszczółkowski.

O sędzim Wróblu mi się nawet nie chce pisać. Mógłbym tu cytować Balladę o trzęsących się portkach Gałczyńskiego, mógłbym pisać o tym dlaczego uważam że jeden z najbardziej poważanych profesorów prawa w Polsce nie sprostał czasom, ale... po prostu życzę dobrego orzekania w Sądzie Najwyższym.

Wszystko powyższe potrzebne było, by wykazać, że nie bronię sędziów Trybunału dla zasady. Co więcej, mógłbym też porozmawiać o dorobku orzeczniczym TK w latach 2007-2015 - i też byłbym w wielu przypadkach mocno krytyczny. Ale do rzeczy.

Od wczoraj krąży po Internecie widmo. Widmo tekstu p. Siedleckiej, który to tekst ma być rzekomo trafny i mądry. Przeczytałem tekst pani Siedleckiej i nic z tego nie rozumiem. Ta pani zresztą już tak często ma, że niby pisze o prawie, a ja nic z tego nie rozumiem. Ale mniejsza z tym. Może moja wina.

Pisze pani Siedlecka na przykład tak:

Ale to podejrzewaliśmy. Ważniejsze i groźniejsze jest to, że Trybunał w ogóle go wyda. Dopomogli w tym „starzy” sędziowie Trybunału. Zgadzając się na zasiadanie w składzie z „dublerami” sędziów, legitymizowali Trybunał w takim składzie. Mogli go zakwestionować w zdaniach odrębnych – ale i tego nie zrobili.
Jesteśmy z Siedlecką w podobnej sytuacji, oboje bowiem nie czytaliśmy jeszcze zdań odrębnych wyrażonych na piśmie, bo ich po prostu nie ma. Oboje opieramy się na oglądanej przez nas rozprawie TK i tym, co sędziowie mówili po ogłoszeniu wyroku.

Słuchałem tych ustnych motywów zdań odrębnych i o dublerach - mniej lub bardziej bezpośrednio - mówiła cała trójka sędziów. Zresztą, dajmy napisać jeszcze coś pani Siedleckiej.

Napisali je językiem Pytii Delfickiej, nie rozstrzygając o prawie dublerów do orzekania. A więc o tym, czy rozstrzygnięcie wydane z ich udziałem w ogóle jest wyrokiem. Nie dali sędziom sądów powszechnych żadnej wskazówki. Sędziowie Leon Kieres, Małgorzata Pyziak-Szafnicka i Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz w zdaniach odrębnych zadeklarowali, że będą orzekać, bo taki jest ich obowiązek, choć sytuacja jest trudna. Ale winni tej sytuacji są politycy. I to oni ponoszą odpowiedzialność.
Halo, pobudka! Sędzia Pyziak-Szafnicka mówiła wczoraj o kontynuacji sprzeciwu wobec niezgodnego z prawem wyznaczania składów Trybunału Konstytucyjnego. Dalej podkreśliła także, że wątpliwości co do składu orzekającego powodują wątpliwości co do legalności wyroku, a to z kolei powoduje wątpliwości co do podpisania ustawy przez prezydenta. Innymi słowy, sędzia Pyziak-Szafnicka wyraźnie zasugerowała, że nie jest nieuzasadnione kwestionowanie dzisiejszego wyroku.

Troje „starych” sędziów uznało, że wiąże ich decyzja prezydenta o odmowie zaprzysiężenia sędziów wybranych przez poprzedni Sejm i zaprzysiężenie wybranych na ich miejsce dublerów. I, „na drugą nóżkę”, oświadczyli, że uznają też za wiążący wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 3 grudnia 2015 roku, z którego wynika, że dublerzy zostali wybrani na zajęte miejsca.

Dodajmy, że wyrok z 3 grudnia 2015, o czym pani Siedlecka nie wspomina (bo nie pasuje do tezy?) mówił o tym, że uchwały unieważniające wybór sędziów przez Sejm poprzedniej kadencji były funta kłaków warte i można się nimi podetrzeć. W tym samym wyroku TK stwierdził też, że prezydent nie ma prawa odmawiać ślubowania. Przewodniczącą składu orzekającego była wówczas sędzia Wronkowska-Jaśkiewicz, a sędzią sprawozdawcą Leon Kieres.

„Oceniając moją sytuację jako sędziego TK wobec przyjętych rozstrzygnięć, które ukształtowały obecny skład Trybunału Konstytucyjnego i jego prawo do orzekania, chcę oświadczyć, że uznaję wyrok TK z 3 grudnia 2015 za prawomocny i wiążący przy weryfikowaniu wyboru sędziów TK w 2015 r., oraz zdolności orzeczniczej Trybunału. Oceny skutków tego wyroku dokonał pan prezydent, który czuwa nad przestrzeganiem konstytucji. Oceny tej dokonał także Sejm RP. Oznacza to przejęcie przez głowę państwa oraz Sejm RP odpowiedzialności za skutki ukształtowania obecnego składu TK i jego zdolność do orzekania” – powiedział sędzia Kieres.
Czyli: to nie my rządzimy, to prezydent i Sejm. To oni nie uznają wyroku Trybunału, to oni narobili tego bałaganu i, w razie czego, pretensje do nich.
Pani Siedlecka czepia się słów sędziego Kieresa. Ale przecież zasadniczo jest tam wszystko tego, czego pani Siedlecka oczekuje.

Po pierwsze, sędzia Kieres wprost mówi, że uznaje wyrok z 3 grudnia 2015, wobec czego uznaje że sędziami nie są Muszyński, Cioch i Morawski, ale Hauser, Ślebzak i Jakubecki.
Po drugie,  sędzia Kieres mówił, że wyrok z 3 grudnia 2015 wiąże co do zdolności orzeczniczej Trybunału, czyli - jak chyba każdy rozumiejący język polski człowiek zrozumie - musi jakoś oddziaływać na tę zdolność. A skoro uznał, że 3 sędziów, którzy nie orzekają, jest sędziami, a trzech panów ze składu orzekającego dziś nimi nie jest, to raczej nie wpływa na zdolność orzeczniczą pozytywnie. A skoro nie wpływa pozytywnie, to wpływa negatywnie - ergo: wyrok z 3 grudnia 2015 negatywnie wpływa na zdolność TK do orzekania.
Po trzecie, sędzia Kieres wprost wskazuje, że to ograniczenie zdolności bądź niezdolność do orzekania TK jest z winy podmiotów zewnętrznych (i słusznie).

Pani Siedlecka szydzi, że "pretensje do nich", ale do kogo innego miałyby być pretensje? Niedługo minie 1,5 roku odkąd prezydent Duda nie przyjął ślubowania od 3 legalnych sędziów. Niedługo minie 1,5 roku od kiedy przyjął ślubowanie od ludzi, którzy sędziami nie są. Dlaczego ktoś w tej sprawie miałby mieć pretensje do sędziego Kieresa, który o ten burdel prawny - wraz z sędzią Zubikiem - jako sprawozdawcy wyroku z 3 grudnia 2015 r. próbowali ogarniać?

Tak czy inaczej nieuznawanie przez sędziów sądów powszechnych wyroków wydanych z udziałem dublerów byłoby aktem wielkiej odwagi i prawdziwej niezawisłości. A po opuszczeniu ich przez sędziów Trybunału będzie to już czysty heroizm. 
Oh, już przechodzimy dalej? Zatem od pani Siedleckiej nie dowiecie się co dziś mówiła sędzia Wronkowska-Jaśkiewicz i co mówiła sędzia Pyziak-Szafnicka. Z czego minimum jedna z nich wprost dziś powiedziała, że wątpliwości co do legalności wyroku nie są nieuzasadnione (patrz wyżej), a obie mówiły o wyroku z 3 grudnia 2015, sędzim Warcińskim i bezprawnym niedopuszczeniu do orzekania Biernata, Tulei, Zubika i Rymara. To jest to umycie rąk?

Wczoraj podczas ogłaszania wyroku 3 sędziów TK wyraźnie zasugerowało, że są wątpliwości co do legalności wyroku. To wydarzenie bez precedensu, o ile pominiemy śmieszne zdania odrębne z kserokopiarki pani Przyłębskiej i pana Pszczółkowskiego z ubiegłego roku. Trzech profesorów prawa z uniwersytetów we Wrocławiu, Łodzi i Poznaniu dziś się wypowiedziało z autorytetu sędziów TK, że rozprawa w której uczestniczyli była w niewłaściwym składzie, że składy orzekające są wyznaczane sprzecznie z prawem i że uznają wyrok o tym, że trzech siedzących gości w takich samych togach kilka krzeseł dalej nie są sędziami (innymi słowy: są przebierańcami).

Ale Ewa Siedlecka mówi też coś gorszego - że niby sędziowie sądów powszechnych zostali opuszczeni przez Trybunał, nie udzielono im żadnego wsparcia czy wskazówek. Z minimum trzech powodów.

Po pierwsze, wyrok i rozprawa był w czwartek. Większość sędziów wówczas normalnie pracowała i nie bardzo mogli poświęcić 3 czy 4 godziny na wysłuchanie TK, zwłaszcza zaś nie siedzieli na krzesłach z rumieńcami na twarzach w oczekiwaniu czy Kieres powie wprost EJ TA TRÓJKA OBOK MNIE TO PRZEBIERAŃCY, A JULIA NIE KUMA. Sędziowie sądów powszechnych byli wtedy zajęci rozstrzyganiem czy Jarek słusznie pozwał Staszka, że stłukł mu słoik; czy brak dbałości o higienę intymną to okoliczność przemawiająca za rozwodem dwóch stron czy - wreszcie - w sprawach o grube miliony, w sprawach ludzi eksmitowanych na bruk przez czyścicieli kamienic. Osądzali pedofilów, morderców, gwałcicieli - i wydawali wyroki w sprawach ludzi, którzy nie zapłacili kilku rat za telewizor. Słowem - poświęcili się mieleniu tej całej makulatury, która w licznie kilkunastu milionów co roku spływa na ich barki.

Po drugie, wobec pierwszego, sędziowie sądów powszechnych co najwyżej sięgną po pisemne uzasadnienie zdań odrębnych, którego nie mam ani ja, ani pani Siedlecka. Tezy więc o tym czy sędziowie ich opuścili i nie dali żadnych wskazówek należałoby więc odłożyć w czasie - aż do momentu, gdy te uzasadnienia będziemy mogli przeczytać.

Po trzecie, Trybunał Konstytucyjny to nie studio TVN ani nie łamy Gazety Wyborczej. Innymi słowy, tu nie liczy się to jak mocno uderzysz w nieprawość Trybunału. Liczy się fakt, że to zrobisz i jak to uargumentujesz. I tak sędzia Wronkowska-Jaśkiewicz bardzo merytorycznie i na chłodno, zamiast krzyczeć dublerzy! a gdzie Zubik! gdzie Tuleja! gdzie Rymar! wykazała absurd wyłączenia trójki sędziów zaskarżonych przez Ziobrę, dość zresztą kompromitująco dla pana Ziobro wykazała mu, że organ państwa to nie on.

Prawda, że władza PiS jest winna destrukcji państwa prawa w Polsce. Ale to, że sędziowie Trybunału nie podjęli jego obrony – to prawdziwa klęska.
Mam nadzieję, że to jednak klęska w bitwie, a nie wojnie. Że znajdą się heroiczni sędziowie w sądach powszechnych, administracyjnych, w Sądzie Najwyższym i NSA.
Cóż bowiem byłaby warta zasada niezawisłości sędziowskiej, gdyby sami sędziowie z niej zrezygnowali?
Jak zatem - zdaniem Ewy Siedleckiej - powinni się zachować sędziowie TK? Odmówić orzekania - pani prezes znalazłaby pretekst do dyscyplinarki albo PiS zmieniłby prawo na znoszące z urzędu sędziów odmawiających orzekania. Oczywiście byłoby to niekonstytu...oh, wait. A odmawiając orzekania sędziowie tracą też możliwość wyrażenia poglądów, przekazania dokładnie tego, co mogli wczoraj przekazać w zdaniach odrębnych. 

Oglądałem wczoraj przez trzy czy cztery godziny rozprawę przed TK. Po rozprawie doszedłem do wniosku, że trzech sędziów TK wyszło i zasugerowało, że nie bez podstaw jest twierdzenie, iż dzisiejszy wyrok jest nielegalny. Ewa Siedlecka oglądała tę rozprawę także. I jej wyszło to samo, tyle że "językiem Pytii Delfickiej" i "sędziowie sądów powszechnych zostali opuszczeni", a ta sama trójka sędziów "umyła ręce".

Możliwe, że to ja się mylę. Albo coś źle przeczytałem. Albo że pani Siedlecka pisze językiem Py... oh, wait.

poniedziałek, 13 marca 2017

To nie Konstytucja zgotowała nam ten los

Ostatnio czytam - także wśród ludzi, których wiedzę i inteligencję cenię, a nawet podziwiam - że Konstytucja z 1997 r. okazała się porażką; że posiadała zbyt marne bezpieczniki przeciwko władzy, która idzie prostą ścieżką do dyktatury i bezprawia. 

Opinie te wynikają z przekonania, iż skoro Konstytucja jest najwyższym aktem prawa w Polsce, to powinna zawierać rozwiązania w pełni uniemożliwiające demontaż państwa prawa i swobód obywatelskich. Założenie to jest co do zasady słuszne, albowiem Konstytucja faktycznie powinna zawierać takie postanowienia. Moim zdaniem jednak twierdzenia jakoby to właśnie ustawa zasadnicza ponosiła winę (przez niedostateczne domknięcie systemu demokratycznego) za obecną sytuację (albo część winy) jest całkowicie nieuprawnione. Postaram się to wyjaśnić - dla jasności przekazu - w dwóch punktach.

1. Konstytucja zawiera bezpieczniki
Zacznijmy od kwestii banalnej - otóż Konstytucja zawiera postanowienia uodparniające system demokratyczny na ataki rozmaitego bezprawia, dokonywane zresztą na różnych poziomach. W ciągu tych kilkunastu miesięcy rządów Jarosława Kaczyńskiego, jako przydatne należałoby wskazać przede wszystkim następujące artykuły KRP:

Art. 2.
Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.

Art. 7.
Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa.

Art. 10.
  1. Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej.
  2. Władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat, władzę wykonawczą Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej i Rada Ministrów, a władzę sądowniczą sądy i trybunały.
Art. 14.
Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu.

Art. 31.
  1. Wolność człowieka podlega ochronie prawnej.
  2. Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje.
  3. Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
Art. 42.
  1. Odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto dopuścił się czynu zabronionego pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia. Zasada ta nie stoi na przeszkodzie ukaraniu za czyn, który w czasie jego popełnienia stanowił przestępstwo w myśl prawa międzynarodowego.
  2. Każdy, przeciw komu prowadzone jest postępowanie karne, ma prawo do obrony we wszystkich stadiach postępowania. Może on w szczególności wybrać obrońcę lub na zasadach określonych w ustawie korzystać z obrońcy z urzędu.
  3. Każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu.
Art. 45.
  1. Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd.
  2. Wyłączenie jawności rozprawy może nastąpić ze względu na moralność, bezpieczeństwo państwa i porządek publiczny oraz ze względu na ochronę życia prywatnego stron lub inny ważny interes prywatny. Wyrok ogłaszany jest publicznie.
Art. 54.
  1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
  2. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. Ustawa może wprowadzić obowiązek uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub telewizyjnej.
Art. 61.
  1. Obywatel ma prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne. Prawo to obejmuje również uzyskiwanie informacji o działalności organów samorządu gospodarczego i zawodowego a także innych osób oraz jednostek organizacyjnych w zakresie, w jakim wykonują one zadania władzy publicznej i gospodarują mieniem komunalnym lub majątkiem Skarbu Państwa.
  2. Prawo do uzyskiwania informacji obejmuje dostęp do dokumentów oraz wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów, z możliwością rejestracji dźwięku lub obrazu.
  3. Ograniczenie prawa, o którym mowa w ust. 1 i 2, może nastąpić wyłącznie ze względu na określone w ustawach ochronę wolności i praw innych osób i podmiotów gospodarczych oraz ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa.
  4. Tryb udzielania informacji, o których mowa w ust. 1 i 2, określają ustawy, a w odniesieniu do Sejmu i Senatu ich regulaminy.
Art. 180.
  1. Sędziowie są nieusuwalni.
  2. Złożenie sędziego z urzędu, zawieszenie w urzędowaniu, przeniesienie do innej siedziby lub na inne stanowisko wbrew jego woli może nastąpić jedynie na mocy orzeczenia sądu i tylko w przypadkach określonych w ustawie.
Art. 190.
  1. Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne.
  2. Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawach wymienionych w art. 188 podlegają niezwłocznemu ogłoszeniu w organie urzędowym, w którym akt normatywny był ogłoszony. Jeżeli akt nie był ogłoszony, orzeczenie ogłasza się w Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej "Monitor Polski".
Art. 194.
  1. Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, wybieranych indywidualnie przez Sejm na 9 lat spośród osób wyróżniających się wiedzą prawniczą. Ponowny wybór do składu Trybunału jest niedopuszczalny.
  2. Prezesa i Wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego powołuje Prezydent Rzeczypospolitej spośród kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Art. 195.
  1. Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji.
  2. Sędziom Trybunału Konstytucyjnego zapewnia się warunki pracy i wynagrodzenie odpowiadające godności urzędu oraz zakresowi ich obowiązków.
  3. Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w okresie zajmowania stanowiska nie mogą należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej nie dającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów.
Art. 235.
  1. Projekt ustawy o zmianie Konstytucji może przedłożyć co najmniej 1/5 ustawowej liczby posłów, Senat lub Prezydent Rzeczypospolitej.
  2. Zmiana Konstytucji następuje w drodze ustawy uchwalonej w jednakowym brzmieniu przez Sejm i następnie w terminie nie dłuższym niż 60 dni przez Senat.
  3. Pierwsze czytanie projektu ustawy o zmianie Konstytucji może odbyć się nie wcześniej niż trzydziestego dnia od dnia przedłożenia Sejmowi projektu ustawy.
  4. Ustawę o zmianie Konstytucji uchwala Sejm większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.
  5. Uchwalenie przez Sejm ustawy zmieniającej przepisy rozdziałów I, II lub XII Konstytucji może odbyć się nie wcześniej niż sześćdziesiątego dnia po pierwszym czytaniu projektu tej ustawy.
  6. Jeżeli ustawa o zmianie Konstytucji dotyczy przepisów rozdziału I, II lub XII, podmioty określone w ust. 1 mogą zażądać, w terminie 45 dni od dnia uchwalenia ustawy przez Senat, przeprowadzenia referendum zatwierdzającego. Z wnioskiem w tej sprawie podmioty te zwracają się do Marszałka Sejmu, który zarządza niezwłocznie przeprowadzenie referendum w ciągu 60 dni od dnia złożenia wniosku. Zmiana Konstytucji zostaje przyjęta, jeżeli za tą zmianą opowiedziała się większość głosujących.
  7. Po zakończeniu postępowania określonego w ust. 4 i 6 Marszałek Sejmu przedstawia Prezydentowi Rzeczypospolitej uchwaloną ustawę do podpisu. Prezydent Rzeczypospolitej podpisuje ustawę w ciągu 21 dni od dnia przedstawienia i zarządza jej ogłoszenie w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej.
2. Czym innym jest stosowanie prawa, a czym innym jego obowiązywanie
I tu dotykamy sedna problemu. To nie jest bowiem tak, że Konstytucja pozostawiła nas samych sobie - jak widać powyżej, bezpieczników jest nawet sporo (a i tak usiłowałem przeprowadzić radykalnie ostrą selekcję). KRP przewiduje dość szczegółowe postanowienia i dość jasne gwarancje demokratycznego państwa prawnego. Problem leży więc gdzieś indziej.

Gdzie? Tutaj nie będę ani miły, ani grzeczny. Problem leży w nas, w społeczeństwie i jego elitach. Wyobraźmy to sobie tak: jak jest Rada Ministrów, która ma (musi mieć) poparcie większości parlamentarnej i bardzo chcą razem złamać Konstytucję - to powinny mieć nad sobą prezydenta, który im to albo zaskarży do Trybunału Konstytucyjnego, albo po prostu zawetuje. Problem solved na poziomie 2.

Cóż jednak jeśli władza ma także "swojego" prezydenta, głuchego na oczywiste łamanie Konstytucji? Wtedy mamy jeszcze Rzecznika Praw Obywatelskich. A jak władza ma swojego RPO? No, to mamy jeszcze uprawnienie posłów do wnoszenia wniosków do Trybunału Konstytucyjnego. W TK siedzi piętnastu sędziów, wybieranych co 9 lat, więc nawet jakby - co do 2015 roku generalnie się nie zdarzało - wybierać doń maszynki do głosowania zgodnie z duchem partii, przejęcie Trybunału Konstytucyjnego będzie niezmiernie trudne.

Ale co zrobić, gdy nowy parlament po wyborach nie uznaje wyboru 1/5 składu Trybunału Konstytucyjnego, pod pretekstem nieodebrania ślubowania przez Prezydenta, choć - jak przeczytaliście wyżej - Konstytucja wprost przewiduje, iż są oni wybierani indywidualnie przez Sejm i ślubowanie jest w zasadzie kwiatkiem do kożucha, ceremonią dla ludzi lubiących jak się wręcza teczuszkę i mówi kilka ładnych słów? No wtedy mamy jeszcze pozostałych 12 sędziów. A co, jak następnej czwórce skończy się kadencja, partia rządząca wybierze na ich miejsca swoich, jeden ze starych sędziów zdezerteruje i w efekcie w TK powstanie łącznie 5 miejsc dla partyjnych maszyn? Wtedy Konstytucja wciąż przewiduje, że mamy Prezesa. Ale jak kadencja skończy się Prezesowi, to co wtedy? Konstytucja co prawda przewiduje, że jego funkcję do czasu wyboru nowego sprawuje Wiceprezes, ale władza ustanowiła stanowisko p.o. prezesa i co im pan zrobisz?

Rozumiecie, o czym mówię? Na ilu poziomach chcielibyście bezpieczników - to kwestia pierwsza. I na ile te bezpieczniki są cokolwiek warte, jeśli władza wbrew jasnej, klarownej treści przepisu Konstytucji postanawia zrobić coś kompletnie odwrotnego? Jaką to sprawia różnicę czy Konstytucja zakłada system domknięty, zabezpieczony na 100 poziomach czy na jednym, jeśli tak czy inaczej ostatecznie rzecz rozbija się o to, czy ośrodek władzy kumulujący w jednym miejscu wszystkie państwowe organy (póki co - poza sądami), mimo wyraźnego twierdzenia w Konstytucji, że A, pisze sobie ustawę, że nie-A?

Konstytucja jest tylko zbiorem norm postępowania - zdań, z których wywodzimy jak należy postępować, by było to zgodne z prawem w Polsce. Konstytucja nie ma ani karabinów, ani nawet policjanta, sama nie jest w stanie wyegzekwować szacunku do siebie. Muszą to robić powołane do tego organy państwa, musi to robić elita społeczeństwa i musimy robić to my. Inaczej żaden bezpiecznik nie zadziała, każdy będzie można wysadzić, choćby Konstytucja była opasłym tomiskiem na 3000 stron.

I dlatego właśnie twierdzę, że winę ponosimy my - jako społeczeństwo, ale i oni - jako liderzy tego społeczeństwa. Przykładowo, dlaczego Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego nie zareagował na skandaliczny tekst dr hab. Kamila Zaradkiewicza, w którym twierdził on, iż nie wszystkie wyroki Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne, mimo art. 190 Konstytucji właśnie, w którym napisane jest dokładnie odwrotnie? Dlaczego w trwającej blisko 1,5 roku wojnie o Trybunał, zakończonej ostatecznie klęską, grupa mainstreamowych dziennikarzy wciąż opowiadała o tym, że głosy o mordowaniu demokracji są przesadzone, skoro na ich oczach politycy partii rządzącej opowiadali dyrdymały, których weryfikacja zajmuje 20 sekund przy założeniu połączenia z Internetem? Dlaczego Wydział Prawa i Administracji UKSW pozwala na to, by wykładali tam ludzie pokroju prof. Mariusza Muszyńskiego, który wbrew orzeczeniom Trybunału Konstytucyjnego uważa się za sędziego TK i wydaje wyroki, co naraża Polskę nie tylko na śmieszność, ale i na ewentualne odszkodowania w postępowaniach przed trybunałami międzynarodowymi?

Obserwowaliśmy przez 1,5 roku demontaż systemu konstytucyjnego i bardzo niewiele osób miało odwagę powiedzieć na antenie, że ktoś nie ma racji. Bardzo mało środowisk było w stanie podjąć realne kroki w celu oczyszczenia się z ludzi współpracujących z tymi ludźmi. Powyższy skandaliczny tekst prof. Zaradkiewicza spotkał się nawet z obroną licznych wykładowców UW (!!!), którzy domagali się, by zostawić pana Kamila w spokoju ze względu na wolność badań naukowych (!!!!!!). Żadna uczelnia wyższa, żaden samorząd prawniczy, żadne stowarzyszenie dziennikarzy nie kiwnęło palcem, ewentualnie wydając kilka uchwał.

Przez 20 lat obowiązywania Konstytucji przytłaczająca większość obywateli nie dowiedziała się nawet po co ta Konstytucja jest, nie mówiąc nawet o realnych wartościach i korzyściach płynących z jej obowiązywania i stosowania. Przez 20 lat obowiązywania Konstytucji nikt nie powiedział ludziom jak mają ją czytać. Przez 20 lat nikt nie oburzał się w sposób realny, gdy łamane były jej postanowienia. Wszystko spadło na Trybunał Konstytucyjny, którego zarżnięcie zajęło władzy 1,5 roku, też przy nikłym oporze społeczeństwa - w tym także jego elit, które jak zwykle pisały tylko listy i uchwały, nie podejmując żadnych realnych kroków. A i przy tych listach i uchwałach zdążyły się po cztery razy pokłócić o kropkę, przecinek albo w ogóle pytanie czy jest sens się narażać.

Nie zrobiono nic, by Konstytucja była w stanie nas ochronić. Chowano głowę w piasek i olewano tworzenie kultury konstytucyjnej. A teraz jeszcze - niekiedy nawet z pogardą - mówi się: pff, ale ta Konstytucja słaba, że nas nie zabezpieczyła.

Jak nie chcemy bić się w piersi, okej. Ale jednak dajmy chociaż tej Konstytucji spokój, co? Ona już i tak nieźle oberwała.

wtorek, 28 lutego 2017

Byłem, widziałem. Jak funkcjonuje Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej


Dzisiejszy dzień pokazał jak funkcjonuje Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej. Rozprawa z godz. 9 została odwołana na wniosek Prokuratora Generalnego – Zbigniewa Ziobry. Ale znacznie ciekawsza, lepiej oddająca sposób myślenia i działania nowych władz jest sytuacja z rozprawą drugą. 

A chodziło w niej o finansowanie zadań nakładanych przez Sejm i rząd na gminy. Wniosek był tworzony od 2012 roku, a złożony w roku 2014, zatem niewątpliwie nie była to antypisowska akcja kogokolwiek. Po prostu po latach zlecania zadań samorządom bez przekazywania odpowiednich środków na ich wykonywanie, samorządy chciały wreszcie powiedzieć stop. 

Niestety, stanowisko rządu i stanowisko Sejmu zostało doręczone wnioskodawcom na kilka dni przed rozprawą. Oba zawierają liczne błędy i niespójności już na pierwszy rzut oka, ale jest to materiał obfity i żeby się z nim zapoznać i móc do niego odnieść potrzeba co najmniej tygodni. Wnioskodawcy wnieśli więc o przełożenie rozprawy o 2-3 miesiące, co skład wyznaczony do rozpoznania sprawy zdecydowanie odrzucił. 

Właśnie, co do składu. Okazuje się że Mariusz Muszyński nie tylko potrafi niesamowicie tłitować oraz orzekać bez statusu sędziego. Mariusz Muszyński jest też jakimś mistrzem szybkiego czytania. Skład wyznaczony do rozpoznania sprawy został bowiem zmieniony wczoraj, na mniej niż dobę przed rozprawą. Materiały rządu i Sejmu, zawierające liczne wyliczenia finansowe, a więc trudne w lekturze, okazują się więc dla Muszyńskiego lichą nowelką na jeden wieczór. Dziś bowiem był w pełni gotowy do orzekania, pomimo że gotowi nie byli wnioskodawcy, a sądząc po tym jak pod salą rozpraw unikał konkretów poseł Arkadiusz Mularczyk, także sami reprezentanci Sejmu. Wnioskodawcy złożyli więc wniosek także o wyłączenie sędziego Muszyńskiego, bo wydawało się że facet dokoptowany wczoraj do składu nie jest w stanie merytorycznie odnieść się do przedmiotu rozprawy. 

Wniosek o odroczenie rozprawy został odrzucony przez skład. Wniosek o wyłączenie Muszyńskiego miał zostać przekazany do rozpoznania na rozprawie. Wobec strachu wnioskodawców, że TK szybko wniosek odrzuci, rozpatrzy sprawę i będzie miała ona status osądzonej, wniosek został wycofany na dwie minuty przed wyjściem składu orzekającego na rozprawę. 

Standardy pracy w TK przypominają obecnie najgorsze państwa afrykańskie. Wnioskodawcy nie wiedzą czy będą ponownie składali wniosek o analogicznej treści, licząc na jego poważne potraktowanie.

wtorek, 24 stycznia 2017

Przywrócić ludziom! #1

Przywrócimy Trybunał zwykłym ludziom - grzmi nowa p.i.s. prezesa Trybunału, Julia P. Ośmieliłem się sprawdzić, i tak - przykładowo:

1. Wyrok z dnia 4 stycznia 2000 r., sygn. K 18/99:
  • orzekł, że ustawodawca sprzecznie z Konstytucją uzależnił od urodzenia przed 1 stycznia 1949 r. stosowanie korzystnych dla wnioskodawców przepisów rozporządzenia w sprawie uprawnień do wcześniejszej emerytury pracowników opiekujących się dziećmi wymagającymi stałej opieki
Trybunał orzekł w nim, że osoba, która spełniła warunki do w/w emerytury, ale nie zdążyła złożyć wniosku, nie powinna być pozbawiona świadczenia. Warto wiedzieć, że emerytur tych pozbawił w obywateli ich przedstawiciel - Sejm. A jak to zrobił?

A no zrobił tak: w ustawie napisał, że jak ktoś nie zgłosił wniosku do wejścia w życie ustawy, to traci prawo do emerytury na tej podstawie. Rzecz w tym, że ustawodawca ustawę uchwalił 17 grudnia 1998 r., a w Dzienniku Ustaw opublikował 31 grudnia 1998. Data wejścia w życie? 1 stycznia 1999. Tak, tak. Ustawodawca zapowiedział, że jak nie zdążysz złożyć wniosku - to bum, emerytury nie będzie. Po czym następnego dnia powiedział: ojej, nie zdążyłeś. Co na to kasta sędziów zasiadająca w Trybunale?

(...) ustawodawca wyłączając możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę z tytułu opieki nad dziećmi specjalnej troski, mógł określić pewien termin, przypadający po wejściu w życie ustawy, w którym wymienione osoby mogłyby wystąpić z wnioskiem o świadczenie. Takie rozwiązanie umożliwiłoby zainteresowanym podjęcie decyzji, czy skorzystać z prawa do wcześniejszej emerytury.

2. Wyrok z dnia 13 maja 2014 r., SK 61/13
  • orzekł, że niezgodne z Konstytucją jest ograniczenie prawa do renty po zmarłym mężu od wymogu posiadania prawa do alimentów od niego w dniu jego śmierci potwierdzonych wyrokiem sądu lub ugodą sądową;
Co to znaczy? To znaczy, że wszelkie organy państwa mówią nam: dogadujcie się i nie idźcie do sądu jak nie musicie. No więc nie idzie sobie do sądu taka pani Jadwiga, tylko dogaduje się z mężem Janem, że Jan jej będzie dobrowolnie przesyłał parę stów, bo ona nie ma na co żyć. Kulturalne rozstanie, XXI wiek, cywilizacja. Ale tak się jakoś złożyło, że przedstawiciele suwerena w Sejmie stwierdzili - haha, głupia Jadwisiu, jak ci ten Jan umrze, to mi ci nie damy renty, bo te twoje alimenty to nie są tyle warte, co jakby ci je sąd zasądził. Jadwiga to nie bardzo rozumiała, więc poszła do Trybunału, a tam - oczywiście na kawie i ciastkach - zły, zdominowany przez PO (wyrok z 2014 roku!) skład Trybunału rzekł:

Zróżnicowanie w grupie małżonków rozwiedzionych uprawnionych do alimentów po zmarłym nie ma również związku z innymi wartościami, zasadami czy normami konstytucyjnymi, uzasadniającymi odmienne potraktowanie podmiotów podobnych. Wręcz przeciwnie, takie zróżnicowanie narusza niektóre wartości, normy i zasady konstytucyjne, jak choćby art. 18 Konstytucji, który stanowi o ochronie przez państwo rodziny. Wymusza bowiem na rozwiedzionych małżonkach występowanie na drogę sądową przeciwko sobie, co z reguły potęguje istniejący konflikt, który znacznie lepiej i skuteczniej mógłby zostać polubownie rozwiązany przez same zainteresowane strony. Ustawodawca powinien promować dobrowolne realizowanie obowiązku alimentacyjnego przez małżonków rozwiedzionych, na których obowiązek taki spoczywa, a nie – jak to ma miejsce w wypadku kwestionowanego art. 70 ust. 3 ustawy FUS – zachęcać strony do występowania na drogę sądową. Dla stron dobrowolne realizowanie obowiązku alimentacyjnego wiąże się z szansą na poprawę ich wzajemnych relacji, zaś dla państwa – z brakiem konieczności ponoszenia kosztów związanych z sądowym ustalaniem tego obowiązku.  

3. Wyrok z 29 października 2015 r., K 21/14:
  •  orzekł, że ustawodawca opodatkowując środki niezbędne do życia narusza godność człowieka (!)
4 dni po wyborach wygranych przez PiS, Trybunał Konstytucyjny na smyczy PO wydaje wyrok, w którym stwierdza wprost, że stała, niska kwota wolna prowadzi do opodatkowania środków, z których każdy obywatel musi korzystać, jeśli w ogóle chce przeżyć (trochę upraszczam, ale mniej więcej taka jest konstrukcja minimum egzystencji). Nowej władzy daje jednak aż 18 miesięcy (maksymalny czas, na jaki mógł odroczyć skutki wyroku) na spełnienie swojego postulatu wyborczego i podwyższenie kwoty wolnej ponad minimum egzystencji. Tak to Rzepliński kombinował, jak przeszkadzać w rządzeniu PiS.

Z orzeczenia, przy okazji, wychodzi ładna recenzja rządów PO:

W ocenie Trybunału, brak mechanizmu korygującego kwotę zmniejszającą podatek dochodowy od osób fizycznych, a zatem wieloletnie utrzymywanie kwoty wolnej od podatku na stałym poziomie i uniezależnienie jej od sytuacji społeczno-gospodarczej państwa, jest wadliwością prawa podatkowego niedopuszczalną w demokratycznym państwie prawnym.(...)

Po pierwsze, utrzymywanie przez wiele lat stałej kwoty zmniejszającej podatek i oderwanie jej wysokości od czynników, dzięki którym można określić zdolność podatkową podatnika, narusza art. 84 Konstytucji i wynikającą z niego zasadę sprawiedliwości podatkowej. Ustawodawca utrzymuje instytucję, która wprawdzie pozwala określić dochód pozostawiony do swobodnej decyzji podatnika, ale jego wysokość oderwana od sytuacji społeczno-gospodarczej podważa sens instytucji, jaką jest kwota zmniejszająca podatek.

Po drugie, kwestionowana norma w skarżonym zakresie jest sprzeczna z zasadą sprawiedliwości społecznej oraz zasadą zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa. Brak jest powiązania zdolności podatkowej z przepisami odnoszącymi się do minimum egzystencji lub innymi określonymi wskaźnikami społeczno-ekonomicznymi. Brak tego związku powoduje, że choć przepisy są poprawne pod względem formalnym, stają się niesprawiedliwe. (...)
 
Trybunał Konstytucyjny podkreśla, że mechanizm korygowania kwoty zmniejszającej podatek należy odnosić do zasady zaufania obywatela do państwa i stanowionego przez nie prawa. Zasada ta oznacza taką relację miedzy państwem a obywatelem, w której prawodawca nie powinien pozostawiać obywateli, zwłaszcza ubogich, o niskiej zdolności podatkowej, samych sobie lub kierować ich do systemu pomocy społecznej. Istnienie kwoty zmniejszającej podatek nie stanowi przywileju danego przez władzę obywatelom – przywileju nie może bowiem stanowić instytucja służąca powszechnie wszystkim podatnikom na jednakowych zasadach, w jednakowej wysokości, ale jest wyrazem podtrzymywania przez państwo wolności ekonomicznej. Pozostawienie podatnikowi podatku dochodowego od osób fizycznych pewnej wysokości dochodu do swobodnej dyspozycji (bez obowiązku uiszczania za niego podatku) jest w szczególności ważne dla osób o niskiej zdolności podatkowej. W ocenie Trybunału, punktem odniesienia waloryzacji jest zawsze kierowanie się przez prawodawcę zapewnieniem pewnego minimum życiowego (por. orzeczenia z: 19 października 1993 r., sygn. K 14/92, OTK w 1993 r., cz. 2, poz. 35; 20 listopada 1995 r., sygn. K 23/95, OTK w 1995 r., cz. 2, poz. 33; 17 lipca 1996 r., sygn. K 8/96, OTK ZU nr 4/1996, poz. 32; 15 października 1997 r., sygn. K 11/97, OTK ZU nr 3-4/1997, poz. 39; wyroki z: 20 grudnia 1999 r., sygn. K 4/99, OTK ZU nr 7/1999, poz. 165; 22 października 2001 r., sygn. SK 16/01, OTK ZU nr 7/2001, poz. 214; 19 grudnia 2012 r., sygn.. K 9/12, OTK ZU nr 11/A/2012, poz. 136).  
 
***
 
Nie pozwolimy sobie odciąć rąk tylko dlatego, że jest grupa ludzi związanych z poprzednią władzą, którzy uważają, że będą stanowili tamę dla całego procesu zmian. I śmieją się, że można uchylić wszystko, z 500 plus włącznie - prezydent Andrzej Duda, 20 października 2016 r. na spotkaniu z obywatelami w Pieszewie.
Chyba nikt w świetle powyższego nie ma wątpliwości, że Trybunał Rzeplińskiego uchyliłby 500+. Bo że Trybunał Przyłębskiej niczego nie uchyli, jestem dziwnie spokojny.

niedziela, 8 stycznia 2017

O czym wy mówicie?

W ostatnim tygodniu, tak na szybko:
  1. Okazało się, że Polacy oddychają najbardziej rakotwórczym powietrzem w Europie. Trują nas nasze miasta, trujemy się sami, mimo że zarówno przyczyny jak i rozwiązanie problemu znane jest od dawna. Ośrodki badawcze zajmujące się tematem doradzają, by nie wychodzić z domu.
  2. W ciągu pierwszego tygodnia nowego roku doszło do minimum kilku aktów przemocy wobec osób innej narodowości i koloru skóry. W moim mieście oberwali Egipcjanin i Kurd, przy czym ten drugi nie wyznaje nawet islamu, tylko dlatego że prowadzą bar z kebabem, a W EŁKU CHODZIŁO O KEBAB.
  3. Pierwszy tydzień 2017 przyniósł też kilkanaście przypadków śmiertelnego wychłodzenia. Ludzie, dosłownie, umierają na polskich ulicach, z czym polskie państwo (w rozumieniu wszystkich jego emanacji) nie robi nic.
  4. Całkiem niedawno okazało się, że prezes Trybunału Konstytucyjnego została wybrana wbrew przepisom stworzonym specjalnie po to, by ją wybrano na stanowisko na które ją wybrano, co stwierdził nawet sędzia, którego wybrano na stanowisko, na które go wybrano, by wybrał ją na stanowisko, na które ją wybrano.
  5. W Dobrzeniu Wielkim wciąż trwa protest głodowy części mieszkańców gminy przeciwko zaborowi opolskiemu. Kilkoro z nich musiało przerwać swoją głodówkę, bo dalszego niejedzenia zabronił lekarz, widząc w tym poważne zagrożenie zdrowia i życia.
  6. W poniedziałek prezydent ma podpisać zdecydować co dalej z reformą edukacji, która będzie kosztowała w skali kraju minimum kilka miliardów złotych i, właściwie, przywróci szkołę do systemu, w którym nauczał rzekomo tak straszny oprawca zwany PRLem, mimo że obecny system jest jednym z głównych powodów sukcesów polskiej oświaty w międzynarodowych rankingach.
  7. Wciąż nie wiadomo czy Polska oficjalnie uzna, że nic się nie stało i choć złamano Konstytucję przy głosowaniu takich ustaw jak budżet czy "dezubekizacja"; rządzący przekonują opinią m.in. prof. Banaszaka, znanego z posiadania sprawy o plagiat, i opinią bliskozwiązanego z PiS profesora, który wprost proponuje, by Sejm obradował bez opozycji, dziennikarzy i przy ochronie BOR, a głosowania były w zasadzie tajne.
  8. Nowa prezes Trybunału Konstytucyjnego wysłała na przymusowy urlop sędziów posiadających zaległe urlopy, w tym Wiceprezesa Stanisława Biernata. Sędzia Biernat ma pół roku do końca kadencji, tak się zadziwiająco składa, że zaległy urlop wynosi blisko trzy miesiące. Bez sędziego Biernata w TK stosunek głosu sędziowie VS sędziowie PiS i dublerzy prawowitych sędziów wynosi 7:7, a - jak wiadomo - w przypadku pata rozstrzyga głos prezesa TK.
  9. W styczniu pojawią się decyzje agencji ratingowych, od których zależy m.in. stan finansów państwa. W grze są miliardy złotych; wiadomo jednak że agencje nie lubią niestabilnych, nieprzewidywalnych i ograniczających państwo prawa gospodarek.
  10. Z mediów publicznych odeszli kolejni dziennikarze, tym razem księża.
  11. Od 1 stycznia 2017 r. w zasadzie miały działać związki metropolitalne. Miały, bo rząd stwierdził, że jednak ich nie stworzy. Aglomeracja śląska (Katowice i kilkanaście miast w pobliżu Katowic) straciły na tym już 250 mln zł za rok 2017, wrocławska -  minimum 100-150 mln zł. Kosztem rządu.
  12. Milioner będący jednym z właścicieli marketów Alma, które niedawno upadły, nie wypłacił i prawdopodobnie nie wypłaci zaległych pensji swoim byłym pracownikom.
Ach, no i pan Rysiu, co kiedyś występował w telewizji jako ekspert w programie o kursach walut, a teraz występuje jako poseł, poleciał na sylwestra do Portugalii. Ach, no i pan Mateusz, co nie płacił alimentów, przytulił 90 tysięcy złotych w ten sposób, by nie płacić alimentów.

Na szczęście mamy #wolnemedia oraz #medianarodowe, mamy #politykównastrażywolności i #dobryrząd, które razem, zgodnie, zapewniły wszystkiemu właściwe proporcje i debata publiczna toczy się tylko o sprawach istotnych.

środa, 4 stycznia 2017

Jak przejąć sądy - krótki poradnik dla obrzydliwych ludzi

Nie ma chyba osoby, która po 1989 roku żyjąc w Polsce nie słyszałaby powtarzanych często hasztagów państwa nieautorytarnego. W gruncie rzeczy bowiem hasztagów jest kilka: #podziałwładz, #niezależnesądownictwo, #sędziowskaniezawisłość. Spieszę więc donieść, że wkrótce Rzeczpospolita pozbawiona będzie wszystkich trzech. Wszystko zastąpią dwa - #służbanarodowi i #dobrazmiana. I jak ktoś myśli, że na zmianach tych straci Petru, Schetyna czy sędziowie, to się oczywiście grubo myli. Bo oni, zapewne, stracą również. Ale najwięcej jednak oberwie tzw. zwykły obywatel.

1. Wojna o Trybunał

Pierwszy etap wojny władza wygrała. W ciągu zaledwie 1,5 roku obsadziła 7 z 15 stanowisk sędziowskich w Trybunale Konstytucyjnym, który jest jedynym organem władzy pozapolitycznej w Polsce mającym możliwość derogowania (usuwania) aktów normatywnych niezgodnych z Konstytucją i umowami międzynarodowymi. Ma także prezesa TK, którą została osoba, o której kompetencjach nie da się napisać bez ryzykowania procesu o naruszenie dóbr osobistych. I która - w ramach odpolityczniania - jest akurat żoną ambasadora PiS (bo ciężko nazwać jego działalność "ambasadorem RP") w Berlinie.

Co więcej, na skutek tego, że sędzia TK Andrzej Wróbel poczuł, że w Trybunale zrobiło się niesympatycznie, a kadencja wiceprezesa Stanisława Biernata kończy się w czerwcu, wkrótce PiS może mieć w Trybunale 9 sędziów (tak naprawdę - 6 sędziów i 3 nielegalnych uzurpatorów, ale kto by się przejmował prawem).

Powtarzam te banały, by uświadomić czytelnikowi jedną rzecz. Założenie kagańca Trybunałowi Konstytucyjnemu oznacza, że choć Konstytucja RP stanowi np., że każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji (art. 54), to Sejm i Senat mogą sobie uchwalić ustawę, w której napiszą "kto wyraża swoje poglądy bądź rozpowszechnia informacje, które nie służą narodowi, rządowi lub partii, podlega karze dożywotniego pozbawienia wolności". To przykład oczywiście drastyczny, ale warto wiedzieć, że w Polsce nie ma obecnie żadnego hamulca, który pozbawiałby taki przepis ustawowy mocy obowiązującej. Żadnego. I nieważne, że Konstytucja jest najważniejszym aktem prawnym, a ustawy muszą być z nią zgodne. Władza publiczna podlega bowiem ustawom i musi je stosować.

Wiadomo zatem dlaczego władza spacyfikowała Trybunał Konstytucyjny - daje jej to bowiem możliwość w zasadzie nieograniczonego tworzenia ustaw sprzecznych z Konstytucją. Nie musi więc zmieniać Konstytucji, do czego nie ma wystarczającej liczby posłów. Wystarczy zmienić ustawę.

2. Czas na sądy powszechne i administracyjne

Spacyfikowali TK, czego mogą chcieć więcej - mógłby pomyśleć ktoś niesamowicie naiwny. Bo oczywiście sparaliżowanie TK nie było celem samym w sobie. Chodziło o możliwości, jakie taki paraliż daje.

Władza ma jednak problem. Po pierwsze, nie lubi - i to z wzajemnością - środowiska prawniczego. Oczywiście przyczyn takiego zjawiska jest wiele, ale najważniejszą - że prawnicy to liczna grupa zawodowa, która rozumie, o co w tych wszystkich zmianach chodzi. Oczywiście, jak w każdym środowisku, także i w nim znajdą się ludzie pokroju pana Kamila Z., którzy wyczują wiatr zmian i zdążą się pod niego ustawić. Generalnie jednak prawnicy - sędziowie, adwokaci, komornicy, notariusze, radcowie prawni, dydaktycy etc. - to cała rzesza ludzi, która nie tylko rozumie zamiary, ale także zna środki mogące władzę powstrzymywać. 

Takim środkiem - w zasadzie już jedynym - pozostaje art. 8 ust. 2 Konstytucji, który brzmi dokładnie tak: Przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio, chyba że Konstytucja stanowi inaczej. To ostatnia furtka, na którą mogą powoływać się sędziowie sądów powszechnych i administracyjnych. W podanym wyżej przykładzie sąd rozpatrując akt oskarżenia wysłany przez prokuraturę, mógłby po prostu orzec, że człowiek jest niewinny, gdyż wolność wyrażania poglądów zapewnia mu Konstytucja. I, co prawda, ustawa stanowi inaczej, ale Konstytucja jest wyższym aktem prawnym. Dziękuję, proszę się rozejść.

Sęk w tym, że Prawo i Sprawiedliwość doskonale zdaje sobie sprawę z powyższej furtki. I już pracuje, by sędziowie nie byli w stanie jej stosować. Zaczyna się wielka wojna o sądownictwo, a to właśnie rezultat tej wojny rozstrzygnie ostatecznie czy Rzeczpospolita będzie dyktaturą.

Plan władzy jest prosty i prawdopodobnie będzie zabójczo skuteczny - wystarczy uchwalić ustawy. Ustawy te będą mocno przekopywały organizację sądów, w zasadzie jednak sprowadzając się do kilku podstawowych punktów:

1. Uzależnienie prezesa sądu od Ministra Sprawiedliwości;
2. Większy wpływ Prezydenta/Ministra Sprawiedliwości/innego organu władzy, który jest w posiadaniu PiS na obsadę stanowisk sędziowskich.
3. Ułatwienie pociągania do odpowiedzialności sędziów za niestosowanie ustaw, ułatwienie przenoszenia starych sędziów w stan spoczynku, utrudnianie sprawowania funkcji sędziowskich;
4. Nowa organizacja sądów, w szczególności przez zmiany nazw obecnych szczebli - w celu usunięcia obecnych sędziów ze stanowisk i możliwości przeprowadzenia weryfikacji wedle kryteriów politycznych przed obsadzeniem stanowiska sędziowskiego w "nowym" układzie sądów.

To są dość banalne i prymitywne środki. Możesz myśleć, że się to nie stanie - też chciałbym tak myśleć. Tylko tak się dziwnie składa, że Ministerstwo Sprawiedliwości ogłosiło niedawno, że prace nad nową ustawą regulującą ustrój sądów zmierzają do końca. Polecam guglnąć jakie są jej ogólne założenia.

Tak się też dziwnie składa, że Minister Sprawiedliwości nie obwieszcza, mimo upływu zobowiązującego go do tego terminu, o wolnych stanowiskach w sądach, co jest konieczne do zainicjowania procedury obsadzania stanowisk. W tej chwili takich wakatów jest 517, a dość duży udział w procedurze ma niezależna od PiS Krajowa Rada Sądownictwa.

W Polsce jest około 10 000 sędziów. Wstrzymanie obsady 517 stanowisk oznacza, że około 5% wszystkich stanowisk sędziowskich już teraz czeka na lepsze czasy do ich obsadzania.

Mówiłem już, że Ministerstwo Sprawiedliwości ogłosiło, że prace nad nową ustawą regulującą ustrój sądów zmierzają do końca? Kurde, bo nie pamiętam.

poniedziałek, 2 stycznia 2017

O czym nie słyszeliście, czyli jak Opole anektowało sąsiadów

Jest drugi stycznia (albo lutego, w zależności od tego, jak bardzo leniwy będę przed opublikowaniem tego posta; zaczynam go pisać w każdym razie drugiego stycznia 2017), co oznacza, że zgodnie z tym rozporządzeniem od wczoraj Opole urosło w siłę i będzie się w nim żyło dostatniej. Opole, jak wiadomo, jest rajem na ziemi, wobec czego w Opolu chcą mieszkać wszyscy. Dlatego rząd wspaniałomyślnie przychylił się do próśb prezydenta Opola i do Opola włączył sołectwa z gmin takich jak Dąbrowa, Dobrzeń Wielki, Komprachcice i Prószków.
Zgodnie z rozporządzeniem do Opola wcielona zostanie znaczna część gminy Dobrzeń Wielki. Będą to wchodzące w jej skład sołectwa: Czarnowąsy (1534 ha), Borki (161 ha), Świerkle (463 ha) oraz Krzanowice (226 ha), części Dobrzenia Małego (110 ha) oraz części Brzezia (258 ha). Ponadto w skład Opola wejdą też sołectwa Chmielowice (336 ha) i Żerkowice (197 ha) z gminy Komprachcice, sołectwo Winów (279 ha) z gminy Prószków, a także sołectwa Sławice (617 ha), Wrzoski (594 ha) oraz część Karczowa (458 ha) z gminy Dąbrowa.
Ogółem powierzchnia miasta powiększy się w ten sposób o ponad 5,2 tys. ha, czyli 52 km kw. - do 149 km kw. Dzięki powiększeniu granic liczba opolan wzrośnie o 9,2 tys. (do 128 tys.). - klik
Nowi mieszkańcy Opola wiadomość przyjęli z umiarkowanym entuzjazmem. Niektórzy nawet głodują.  
Oczywiście, jak na porządny, praworządny kraj, w którym prezydentem jest doktor prawa administracyjnego z Uniwersytetu Jagiellońskiego, szefem partii, nadprezydentem i nadpremierem doktor prawa Uniwersytetu Warszawskiego, a ministrem sprawiedliwości... wystarczy. W każdym razie, jak przystało na partię prawników, procedura odbyła się w pełni legalnie, czyli tak:
1. Ponieważ inicjatywa jest w pełni oddolna, o zmianę granic gminy (czego dokonuje, przypomnijmy, Rada Ministrów rozporządzeniem) występuje zainteresowany samorząd lokalny.
2. Rada Ministrów pochyla się nad wnioskiem, myśli, rozmawia, debatuje i stwierdza, że wniosek jest słuszny i niesłuszny i sprawę uwzględnia w rozporządzeniu.
3. Rozporządzenie wydane zostaje najpóźniej 31 lipca, a wchodzi w życie w dniu 1 stycznia.
I już.
W ustawie o samorządzie gminnym są takie różne, nikomu niepotrzebne przepisy. I one stanowią dokładnie tak (wyciąg jest dość długi, dlatego pogrubiłem interesujące fragmenty):
Art.  1. 
1. Mieszkańcy gminy tworzą z mocy prawa wspólnotę samorządową.
2. Ilekroć w ustawie jest mowa o gminie, należy przez to rozumieć wspólnotę samorządową oraz odpowiednie terytorium.
Art.  2. 
1. Gmina wykonuje zadania publiczne w imieniu własnym i na własną odpowiedzialność.
2. Gmina posiada osobowość prawną.
3. Samodzielność gminy podlega ochronie sądowej.

Art.  4. 
1. Rada Ministrów, w drodze rozporządzenia:
1) tworzy, łączy, dzieli i znosi gminy oraz ustala ich granice;
(...)
2. Rozporządzenie, o którym mowa w ust. 1, może być wydane także na wniosek zainteresowanej rady gminy.
3. Ustalenie i zmiana granic gmin dokonywane są w sposób zapewniający gminie terytorium możliwie jednorodne ze względu na układ osadniczy i przestrzenny, uwzględniający więzi społeczne, gospodarcze i kulturowe oraz zapewniający zdolność wykonywania zadań publicznych.
4. Nadanie gminie lub miejscowości statusu miasta, ustalenie jego granic i ich zmiana dokonywane są w sposób uwzględniający infrastrukturę społeczną i techniczną oraz układ urbanistyczny i charakter zabudowy.
5. Zmiany, o których mowa w ust. 1, następują z dniem 1 stycznia.
Art.  4a. 
1. Wydanie rozporządzenia, o którym mowa w art. 4 ust. 1, wymaga zasięgnięcia przez ministra właściwego do spraw administracji publicznej opinii zainteresowanych rad gmin, poprzedzonych przeprowadzeniem przez te rady konsultacji z mieszkańcami, a w przypadku zmian granic gmin naruszających granice powiatów lub województw - dodatkowo opinii odpowiednich rad powiatów lub sejmików województw, z zastrzeżeniem ust. 2.
2. Konsultacje z mieszkańcami w sprawach zmiany granic gmin lub granic miasta polegającej na wyłączeniu obszaru lub części obszaru jednostki pomocniczej gminy i jego włączeniu do sąsiedniej jednostki pomocniczej tej gminy lub do sąsiedniej gminy mogą zostać ograniczone do:
1) mieszkańców jednostki pomocniczej gminy objętych zmianą - przez odpowiednie rady gmin;
2) mieszkańców gmin objętych zmianą naruszającą granice powiatów lub województw - przez odpowiednie rady powiatów lub sejmiki województw.
3. W przypadku niewyrażenia opinii, o której mowa w ust. 1, w terminie 3 miesięcy od dnia otrzymania wystąpienia o opinię, wymóg zasięgnięcia opinii uznaje się za spełniony.
4. W przypadku przeprowadzenia referendum lokalnego w sprawie utworzenia, połączenia, podziału i zniesienia gminy oraz ustalenia granic gminy, o którym mowa w art. 4c, konsultacji z mieszkańcami, o których mowa w ust. 1 i 2, nie przeprowadza się.
(...)
Art.  4b. 
1. Wydanie rozporządzenia, o którym mowa w art. 4 ust. 1, na wniosek rady gminy wymaga:
1) wniosku rady gminy poprzedzonego przeprowadzeniem przez tę radę konsultacji z mieszkańcami, wraz z uzasadnieniem oraz niezbędnymi dokumentami, mapami i informacjami potwierdzającymi zasadność wniosku;
2) opinii rad gmin objętych wnioskiem, poprzedzonych przeprowadzeniem przez te rady konsultacji z mieszkańcami, a w przypadku zmiany granic gminy naruszającej granice powiatów lub województw - opinii odpowiednich rad powiatów lub sejmików województw;
3) opinii wojewody właściwego dla gminy lub gmin objętych wnioskiem.
2. Do wniosku i opinii, o których mowa w ust. 1, przepisy art. 4a ust. 2 i 3 stosuje się odpowiednio.
3. Rada gminy występuje z wnioskiem, o którym mowa w ust. 1, do ministra właściwego do spraw administracji publicznej za pośrednictwem wojewody, w terminie do dnia 31 marca.
4. Rada Ministrów określi, w drodze rozporządzenia, tryb postępowania przy składaniu wniosków, o których mowa w ust. 1, oraz dokumenty, które należy dołączyć do wniosku.
 (...)
Art.  4c. 
1. W sprawie utworzenia, połączenia, podziału i zniesienia gminy oraz ustalenia granic gminy może być przeprowadzone referendum lokalne z inicjatywy mieszkańców.
2. Z inicjatywą przeprowadzenia referendum, o którym mowa w ust. 1, wystąpić może jedynie grupa co najmniej 15 obywateli, o której mowa w art. 11 ust. 1a ustawy z dnia 15 września 2000 r. o referendum lokalnym (Dz. U. z 2013 r. poz. 706, z 2014 r. poz. 1871 oraz z 2015 r. poz. 1045 i 1485).
3. Referendum, o którym mowa w ust. 1, nie przeprowadza się, jeżeli z analizy przeprowadzonej przed referendum wynika, iż na skutek podziału lub ustalenia nowych granic gminy:
1) dochody podatkowe na mieszkańca gminy w zmienionych granicach lub gminy utworzonej byłyby niższe od najniższych dochodów podatkowych na mieszkańca ustalonych dla poszczególnych gmin zgodnie z ustawą z dnia 13 listopada 2003 r. o dochodach jednostek samorządu terytorialnego (Dz. U. z 2016 r. poz. 198);
2) gmina w zmienionych granicach lub gmina utworzona byłaby mniejsza od najmniejszej pod względem liczby mieszkańców gminy w Polsce według stanu na dzień 31 grudnia roku poprzedzającego ogłoszenie rozporządzenia, o którym mowa w art. 4.
4. Analizy, o której mowa w ust. 3, dokonuje właściwy wojewoda.
5. W przypadku przeprowadzania z inicjatywy mieszkańców referendum, o którym mowa w ust. 1, pytanie zawarte we wniosku, o którym mowa w art. 15 ust. 2 ustawy z dnia 15 września 2000 r. o referendum lokalnym, powinno określać szczegółowo proponowane zmiany w podziale terytorialnym państwa.
6. Wojewoda przekazuje ministrowi właściwemu do spraw administracji publicznej informację o publikacji w wojewódzkim dzienniku urzędowym protokołu wyniku referendum, o którym mowa w ust. 1.
Proste, nie? Występuje rada gminy, pyta się mieszkańców co oni na to i dokonuje się zmian. Nie bardzo da się to schrzanić, prawda?
Otóż da się. Po pierwsze, z wnioskiem do rządu wystąpił prezydent Opola. Nie rada gminy. To kompletnie inne organy, o innych kompetencjach. Jak przekonuje wybitny przedstawiciel doktryny prawa administracyjnego z Wrocławia, prof. Marek Szydło, wniosek prezydenta Opola nie jest więc wnioskiem z ustawy o samorządzie gminnym i nie powinien być dalej procedowany. Opinia prawna profesora ma ponad 40 stron. Przeczytać o niej można chociażby tu

Wniosek był dalej procedowany.

Zatem przeprowadzono konsultacje. Frekwencja wyniosła 6%, z czego co piąty głos był nieważny. Dlaczego - a różnie. A bo nazwisko było dziwne, a bo było to samo nazwisko a inne imiona. A bo konsultacje elektroniczne, a kilka z tego samego IP. 
Na jakiej podstawie uznawano głosy za nieważne? - Odrzucaliśmy je, jeśli były podpisane dziwnym nazwiskiem. Zdarzyło się kilka głosów podpisanych nazwiskiem Wiśniewski z różnymi imionami, a także takie, pod którymi podpisała się Beata Szydło lub Patryk Jaki. W przypadku głosów oddawanych elektronicznie odrzucone zostały te, w przypadku których wiele pochodziło z tego samego adresu IP - tłumaczył Marcjasz.

Miasto odrzucało także te głosy, które były opatrzone nieczytelnym podpisem. To sytuacja osobliwa o tyle, że same konsultacje nie były imienne. Głos można było podpisać nawet zmyślonym imieniem i nazwiskiem - ważne było, aby dało się je przeczytać. klik
 To spowodowało, że wynik konsultacji był 57% za, 19% przeciw, 2% się wstrzymało. To z uwzględnieniem "nieważnych" jako osobnej kategorii. Jak się liczy nieważne jako nieważne, czyli ich się nie liczy, to wychodzi 73% za. Mieszkańcy Opola wyraźnie więc chcieli większego Opola - cieszą się władze miasta.
Mieszkańcy gmin, których sprawa dotyczyła bezpośrednio byli natomiast zdecydowanie przeciw. Prezydent Opola wie jednak dlaczego. Otóż w konsultacjach tych było wiele... nieprawidłowości.
- Jednocześnie nadal podtrzymuję ocenę konsultacji przeprowadzonych w ościennych gminach, które były pełne nieprawidłowości. W dodatku głosowali tam mieszkańcy całych gmin, podczas gdy my do Opola chcemy włączyć tereny, na których mieszka po kilkaset osób - przekonywał prezydent.
Konsultacje, o których wspomina ustawa gminna, nie mają żadnej mocy. Trzeba je przeprowadzić, ale sprzeciw mieszkańców w nich wyrażony nikogo nie wiąże. Całe szczęście, bo pewnie by się okazało, że w konsultacjach w Opolu udział wzięły dwie osoby - prezydent i sekretarz miasta.
Potem już poszło gładko. Sprawą zajął się wojewoda, a wojewoda jest z PiS. W rządzie z kolei wiceministrem sprawiedliwości jest Patryk Jaki (co prawda nie wiadomo co robi politolog jako twarz reform prawa, ale nie teraz). A pan Patryk Jaki jest z Opola i jest do tego lokalnym patriotą. Mimo protestów rząd przyjął więc rozporządzenie przyłączające części gmin ościennych w granice Opola. Rozporządzenie opublikowano 27 lipca. Na 4 dni przed ostatecznym dopuszczalnym terminem.
Na mocy tego rozporządzenia, Opole stało się wczoraj oficjalnie większym miastem niż kameralne miasteczko w północnej Francji, które nazywamy Paryżem.
Całkiem przypadkowo wśród włączonych do Opola terenów znalazł się fragment gminy Dobrzeń Wielki, zwany Brzezie, na terenie którego znajduje się Elektrownia Opole. Na skutek włączenia tego i czterech innych sołectw z gminy Dobrzeń Wielki, budżet tejże gminy spadnie o 26 mln zł. Czyli dokładnie o 37,14%.
Inne włączone do Opola sołectwa zawierają sporo terenów uzbrojonych. To oznacza, że atrakcyjnych dla inwestorów. Uzbrojenie terenów dokonało się na koszt dotychczasowych gmin.

Na zakończenie - rozporzędzenie powinno zapewniać jednorodny układ osadniczy i przestrzenny na terenie gminy. Oto mapka znaleziona w Google, porównująca Opole i tereny do niego przyłączane:
Okazuje się zatem, że do układu przestrzennego i osadniczego Opola należały wszystkie terytoria ościenne o dużej wartości. W tym najdalej oddalone sołectwo Brzezie. 

Post zawierał wielokrotne lokowanie miasta. Na wszelki wypadek, bo może się zdarzyć, że prezydent owego miasta i wiceminister sprawiedliwości nagle postanowią, że chcą Ciebie na swoim terytorium. Żebyś wiedział, że chcesz.