środa, 4 stycznia 2017

Jak przejąć sądy - krótki poradnik dla obrzydliwych ludzi

Nie ma chyba osoby, która po 1989 roku żyjąc w Polsce nie słyszałaby powtarzanych często hasztagów państwa nieautorytarnego. W gruncie rzeczy bowiem hasztagów jest kilka: #podziałwładz, #niezależnesądownictwo, #sędziowskaniezawisłość. Spieszę więc donieść, że wkrótce Rzeczpospolita pozbawiona będzie wszystkich trzech. Wszystko zastąpią dwa - #służbanarodowi i #dobrazmiana. I jak ktoś myśli, że na zmianach tych straci Petru, Schetyna czy sędziowie, to się oczywiście grubo myli. Bo oni, zapewne, stracą również. Ale najwięcej jednak oberwie tzw. zwykły obywatel.

1. Wojna o Trybunał

Pierwszy etap wojny władza wygrała. W ciągu zaledwie 1,5 roku obsadziła 7 z 15 stanowisk sędziowskich w Trybunale Konstytucyjnym, który jest jedynym organem władzy pozapolitycznej w Polsce mającym możliwość derogowania (usuwania) aktów normatywnych niezgodnych z Konstytucją i umowami międzynarodowymi. Ma także prezesa TK, którą została osoba, o której kompetencjach nie da się napisać bez ryzykowania procesu o naruszenie dóbr osobistych. I która - w ramach odpolityczniania - jest akurat żoną ambasadora PiS (bo ciężko nazwać jego działalność "ambasadorem RP") w Berlinie.

Co więcej, na skutek tego, że sędzia TK Andrzej Wróbel poczuł, że w Trybunale zrobiło się niesympatycznie, a kadencja wiceprezesa Stanisława Biernata kończy się w czerwcu, wkrótce PiS może mieć w Trybunale 9 sędziów (tak naprawdę - 6 sędziów i 3 nielegalnych uzurpatorów, ale kto by się przejmował prawem).

Powtarzam te banały, by uświadomić czytelnikowi jedną rzecz. Założenie kagańca Trybunałowi Konstytucyjnemu oznacza, że choć Konstytucja RP stanowi np., że każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji (art. 54), to Sejm i Senat mogą sobie uchwalić ustawę, w której napiszą "kto wyraża swoje poglądy bądź rozpowszechnia informacje, które nie służą narodowi, rządowi lub partii, podlega karze dożywotniego pozbawienia wolności". To przykład oczywiście drastyczny, ale warto wiedzieć, że w Polsce nie ma obecnie żadnego hamulca, który pozbawiałby taki przepis ustawowy mocy obowiązującej. Żadnego. I nieważne, że Konstytucja jest najważniejszym aktem prawnym, a ustawy muszą być z nią zgodne. Władza publiczna podlega bowiem ustawom i musi je stosować.

Wiadomo zatem dlaczego władza spacyfikowała Trybunał Konstytucyjny - daje jej to bowiem możliwość w zasadzie nieograniczonego tworzenia ustaw sprzecznych z Konstytucją. Nie musi więc zmieniać Konstytucji, do czego nie ma wystarczającej liczby posłów. Wystarczy zmienić ustawę.

2. Czas na sądy powszechne i administracyjne

Spacyfikowali TK, czego mogą chcieć więcej - mógłby pomyśleć ktoś niesamowicie naiwny. Bo oczywiście sparaliżowanie TK nie było celem samym w sobie. Chodziło o możliwości, jakie taki paraliż daje.

Władza ma jednak problem. Po pierwsze, nie lubi - i to z wzajemnością - środowiska prawniczego. Oczywiście przyczyn takiego zjawiska jest wiele, ale najważniejszą - że prawnicy to liczna grupa zawodowa, która rozumie, o co w tych wszystkich zmianach chodzi. Oczywiście, jak w każdym środowisku, także i w nim znajdą się ludzie pokroju pana Kamila Z., którzy wyczują wiatr zmian i zdążą się pod niego ustawić. Generalnie jednak prawnicy - sędziowie, adwokaci, komornicy, notariusze, radcowie prawni, dydaktycy etc. - to cała rzesza ludzi, która nie tylko rozumie zamiary, ale także zna środki mogące władzę powstrzymywać. 

Takim środkiem - w zasadzie już jedynym - pozostaje art. 8 ust. 2 Konstytucji, który brzmi dokładnie tak: Przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio, chyba że Konstytucja stanowi inaczej. To ostatnia furtka, na którą mogą powoływać się sędziowie sądów powszechnych i administracyjnych. W podanym wyżej przykładzie sąd rozpatrując akt oskarżenia wysłany przez prokuraturę, mógłby po prostu orzec, że człowiek jest niewinny, gdyż wolność wyrażania poglądów zapewnia mu Konstytucja. I, co prawda, ustawa stanowi inaczej, ale Konstytucja jest wyższym aktem prawnym. Dziękuję, proszę się rozejść.

Sęk w tym, że Prawo i Sprawiedliwość doskonale zdaje sobie sprawę z powyższej furtki. I już pracuje, by sędziowie nie byli w stanie jej stosować. Zaczyna się wielka wojna o sądownictwo, a to właśnie rezultat tej wojny rozstrzygnie ostatecznie czy Rzeczpospolita będzie dyktaturą.

Plan władzy jest prosty i prawdopodobnie będzie zabójczo skuteczny - wystarczy uchwalić ustawy. Ustawy te będą mocno przekopywały organizację sądów, w zasadzie jednak sprowadzając się do kilku podstawowych punktów:

1. Uzależnienie prezesa sądu od Ministra Sprawiedliwości;
2. Większy wpływ Prezydenta/Ministra Sprawiedliwości/innego organu władzy, który jest w posiadaniu PiS na obsadę stanowisk sędziowskich.
3. Ułatwienie pociągania do odpowiedzialności sędziów za niestosowanie ustaw, ułatwienie przenoszenia starych sędziów w stan spoczynku, utrudnianie sprawowania funkcji sędziowskich;
4. Nowa organizacja sądów, w szczególności przez zmiany nazw obecnych szczebli - w celu usunięcia obecnych sędziów ze stanowisk i możliwości przeprowadzenia weryfikacji wedle kryteriów politycznych przed obsadzeniem stanowiska sędziowskiego w "nowym" układzie sądów.

To są dość banalne i prymitywne środki. Możesz myśleć, że się to nie stanie - też chciałbym tak myśleć. Tylko tak się dziwnie składa, że Ministerstwo Sprawiedliwości ogłosiło niedawno, że prace nad nową ustawą regulującą ustrój sądów zmierzają do końca. Polecam guglnąć jakie są jej ogólne założenia.

Tak się też dziwnie składa, że Minister Sprawiedliwości nie obwieszcza, mimo upływu zobowiązującego go do tego terminu, o wolnych stanowiskach w sądach, co jest konieczne do zainicjowania procedury obsadzania stanowisk. W tej chwili takich wakatów jest 517, a dość duży udział w procedurze ma niezależna od PiS Krajowa Rada Sądownictwa.

W Polsce jest około 10 000 sędziów. Wstrzymanie obsady 517 stanowisk oznacza, że około 5% wszystkich stanowisk sędziowskich już teraz czeka na lepsze czasy do ich obsadzania.

Mówiłem już, że Ministerstwo Sprawiedliwości ogłosiło, że prace nad nową ustawą regulującą ustrój sądów zmierzają do końca? Kurde, bo nie pamiętam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz